KONTAKT

Adres:
Gajrowskie 12a
11-510 Wydminy

Bartosz Płazak tel. 502 351 161

Obserwuj nas

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Autocoaching – decyzja na próbę

Znasz to uczucie, kiedy masz przed sobą jakąś decyzję i ciągle się wahasz? 

Myślisz o tym przy porannej kawie. I w drodze do pracy. Czytasz książkę i masz to przed oczami. Próbujesz zasnąć, ale coś nie idzie.

Rozkminiasz. Non stop rozkminiasz.

Mam dla Ciebie propozycję. Zrób test. Podejmij decyzję “na próbę”.

Podejmij decyzję, co do której się wahasz, ale … nikomu o tej nie mów. Żyj tak, jakbyś już zadecydował, ale trzymaj to dla siebie. Pobądź z tą podjętą decyzją przez najbliższy tydzień.

Zapisuj sobie codziennie:

Jak mi dziś z tym jest? Jak się mam?

Jak fakt podjęcia właśnie takiej decyzji wpływa dziś na moje myślenie?

Jak w związku z tym dziś reagują emocje?

Co w związku z tym dziś mówi moje ciało?

Jaki ta decyzja ma wpływ na moje plany na dziś?

Czy ta decyzja zmieniła wczoraj coś w moich zachowaniach?

Gdy myślę, że mam to za sobą i decyzja już zapadła – jest mi dobrze, czy nie do końca?

Czy w tej decyzji jest coś, co nadal mnie uwiera, czy po prostu jest ok?

Po tygodniu zerknij na swoje zapiski. I sprawdź, czy nadal się wahasz, czy może … już wiesz co robić?

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Autocoaching – co wypierasz?

Zadbaj o komfortowe miejsce i chwilę dla siebie. Usiądź wygodnie lub połóż się. Wyrównaj oddech. Obserwuj go przez chwilę. 

Pomyśl teraz o tych aspektach siebie, swojego życia, których ujawnienia się obawiasz. O tym, czego się wstydzisz. Za co jesteś na siebie zły, zła. Pomyśl o tym, co wypierasz, co próbujesz wymazać z pamięci. O tym, jaka, jaki jesteś, a usilnie nie chcesz być.

Pobądź z tym przez chwilę. Niech te obrazy będą wyraźne. Wejdź w nie całym sobą, całą sobą. Poczuj ten wstyd. Tą złość. I ten strach przed ujawnieniem tego przed światem.

A teraz … pomyśl, że właśnie przed chwilą to wszystko to wyszło na jaw.

Wszyscy już wiedzą.

Nie masz już nic do ukrycia.

Rozglądasz się dookoła siebie i … Twoi bliscy nadal Cię akceptują. Ziemia nadal kręci się wokół słońca. Ty oddychasz tak, jak oddychałeś jeszcze przed chwilą.

Jakie uczucia się teraz w Tobie budzą?

Jak to u Ciebie jest?

Gdy pozwalasz sobie na to, by składać się z tych “dobrych” i “złych” kawałków Ciebie, pozwalasz sobie na bycie całością. Na bycie w pełni.

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Autocoaching – analiza pola sił

Od dłuższego czasu próbujesz zrealizować jakiś cel i niespecjalnie Ci idzie? Może to czas, by zatrzymać się na chwilę i sprawdzić stan rzeczy? 

Aby poszło sprawnie proponuję Ci skorzystać z metody zwanej analizą pola sił, ktorej twórcą jest Kurt Lewin.

Zapisz na górze kartki swój cel.

Po lewej stronie wypisz wszystkie siły, które Cię wspierają. Mogą to być relacje, przekonania, styl życia. Wszystko, co uznasz jako wspierające w realizacji Twojego celu.

Po prawej stronie zapisz te siły, które Cię hamują. Zapisuj wszystko, co przychodzi Ci do głowy w odpowiedzi na pytanie: co mnie blokuje?

Do każdego z punktów możesz dodać liczbę od 1 do 5, która określi siłę jego działania.

Popatrz teraz na tą analizę.

Jakie wnioski Ci się nasuwają? Co nowego odkrywasz?

Gdzie masz w sumie więcej punktów? Po prawej czy po lewej stronie?

A jakbyś zsumował/a liczby określające siłę działania poszczególnych punktów, to z której strony ta suma będzie większa?

Co Ci to pokazuje?

Czym w związku warto byś się zajął/zajęła, by przybliżyć się do realizacji Twojego celu?

Czego lepiej byś unikał/unikała?

Co dobrze abyś wzmacniał/wzmacniała?

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Medytacja oddechu

Usiądź wygodnie na fotelu lub krześle. Stopy połóż na ziemi. Wyprostuj plecy. Ręce połóż swobodnie na udach. Podaruj sobie chwilę na to, by poobserwować, jak oddychasz. Jak oddycha Twoje ciało.

 Weź wdech i wstrzymaj na chwilę  powietrze. Następnie wypuść je. Przez moment pozostań z tym odczuciem, gdy nie masz go w sobie. Poczuj swoje bicie serca. Daj sobie na to czas. Poczuj to. Powtórz sekwencję kilka razy, w swoim tempie. Wdech – pauza. Wydech – pauza.

 A teraz skup się na drodze, jaką pokonuje powietrze, które wdychasz. Oddychaj bardzo powoli. Złap kilka cząsteczek powietrza. Potem jeszcze kilka. Rób to niesłychanie wolno. Bardzo świadomie wpuszczając do siebie kolejne cząstki powietrza. Poczuj jak powietrze dotyka wnętrza Twojego nosa, poczuj delikatne ruchy płuc, i mięśni brzucha. Dojdź do końca oddechu. Zrób pauzę. Posłuchaj, jak bije Twoje serce. Powoli zacznij podobny ruch w drugą stronę. Gdy już będziesz na samym końcu, sprawdź, czy możesz wypuścić z siebie jeszcze kilka cząsteczek. Na koniec, ponownie zrób pauzę i ponownie posłuchaj swojego serca.

Powtórz tą obserwację kilka razy. Spokojnie, świadomie.

 Podziękuj sobie za te kilka minut świadomego bycia.

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Moc akceptacji

Często, gdy spotyka nas coś nieprzyjemnego mamy skłonność do tego, by: różnymi sposobami próbować przepędzać złe myśli i trudniejsze emocje lub dogłębnie  analizować to, co nam się przytrafia. Z pewnością kojarzysz myśli w stylu: “Dlaczego tak się dzieje”, “Co zrobiłam/zrobiłem nie tak?”, “Czemu się tak czuje”.

Czasem warto spróbować zmienić strategię? Z pomocą przychodzi a k c e p t a c j a .

I nie chodzi o to, by być zrezygnowanym i biernym. Mówię o akceptacji jako:

z a u w a ż e n i u i u z n a n i u tego, co aktualnie się dzieje w moim świecie – czy to wewnętrznym czy zewnętrznym. Zauważam = widzę i potrafię to nazwać (“czuję złość”). Uznaję = nie wypieram, a przyjmuję (“to jest w porządku, że teraz czuję zlość”).

 Akceptacja daje szansę na to, by nie reagować automatycznie, a dokonywać wyborów. Pomaga nie wpadać w nakręcającą się spiralę negatywnych myśli i nieprzyjemnych emocji.

Dzięki akceptacji, zamiast w walkę wchodzimy w otwartość, ciekawość i obserwację. To trochę tak jakbyśmy byli podróżnikami, którzy zwiedzają nowy ląd. Nie dyskutujemy z tym, dlaczego w miejscu, które odwiedzamy jest tak jak jest, tylko przyglądamy się okolicy z ciekawością. Obserwujemy i przyjmujemy rzeczywistość.

Zauważenie i uznanie tego, co się nam przydarza powoduje, że to “coś”, zupełnie jak za dotknięciem magicznej różdżki nagle traci na sile i intensywności. Staje się znośne i do przeżycia. Nie blokuje, a uczy.

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Ochrona, która czasem szkodzi

Mechanizmy obronne to coś, co towarzyszy każdemu z nas. Często uruchamiają się w nas mimowolnie. Gdy czujemy się niekochani, niepewni, czy niezauważani, podświadomie próbujemy się za wszelką cenę pozbyć nieprzyjemnych uczuć, które nam towarzyszą. 

Przekonujemy sami siebie, że coś wcale nie ma dla nas znaczenia (racjonalizujemy), udajemy, że czegoś nie ma (zaprzeczamy), czy dopatrujemy się u innych tego, co sami czujemy i myślimy (projektujemy). A to tylko niektóre ze sposobów, dzięki którym odcinamy się od naszych prawdziwych emocji.

 Wszystko po to, by nie czuć tego, co czujemy, a jest dla nas nieprzyjemne lub bolesne. O ile na krótką metę te mechanizmy pomagają nam uniknąć uczucia przytłoczenia w trudniejszych chwilach, o tyle na dłuższą mogą być dla nas szkodliwe i odsuwają nas o autentycznego bycia. Gdy nasze funkcjonowanie opiera się głównie na mechanizmach obronnych odgradzamy się od wolności i radości, oszukujemy sami siebie i niejako sami siebie tracimy.

 Autentyczne bycie, to spoglądanie prawdzie w oczy oraz branie odpowiedzialności za siebie i swoje decyzje. Zamiatanie pod dywan niewygodnych dla nas spraw w pewnym momencie i tak doprowadzi do tego, że się o ten dywan będziemy w codziennym życiu potykać.

Jakie mechanizmy obronne widzisz u siebie? Na ile jesteś ich świadomy w codziennym życiu? Pracujesz nad nimi jakoś?

  Na podstawie: “Autentyczność. Jak być sobą i dlaczego to ważne”.

Autorka: Paulina Plewczyńska

26 października, 2020 by DW 0 Comments

Zmiennokształtność

Oczekiwania, przekonania, doświadczenia, interpretacje.  Kiedy ludzie siedzą w kręgu obserwując twoją pracę patrzą na Ciebie przez swój filtr. Nie tylko patrzą co się teraz  dzieje, co robisz, co dajesz, kim jesteś w  tej chwili. Widzą więcej. Widzą to co będzie za chwilę. No, może trochę widzą a więcej im się wydaje… A może raczej oczekują tego czy tamtego, żeby czuć się dobrze czy bezpiecznie.  Cokolwiek by to było, pochodzi od nich. Może to jednocześnie być zgodne z tym co chcesz dalej powiedzieć i wtedy trafiasz w ich oczekiwania, przekonania, budujesz poczucie bezpieczeństwa. O ile nie trafiasz, może być trudniej. Może spotkasz się z jawnymi deklaracjami niezadowolenia, może z cichym oporem, może z brakiem aktywności, może ze zmniejszeniem poziomu współpracy. Może ktoś napisze Ci coś w ankiecie, może o Tobie albo o krzesłach, że były niewygodne. 

Kiedy zdajesz sobie z tego sprawę i zależy Ci na rozwoju Twojej grupy/rozwoju uczestnika to łatwo o taki skrót, żeby dawać z siebie to co jest oczekiwane z tamtej strony, to co jest potrzebne. Bo na pewno będzie to budzić zadowolenie. W świecie sprzedaży, wyniku i  dochodu, a także co tu wiele gadać pracy dla pieniędzy jednak, zadowolenie jest ważne. Wpływa na opinię,  opinia zachęca klientów itp.  Ma jednak dbanie o zadowolenie swoją drugą stronę.  Może być pułapką wygody. Może prowadzić do mniejszego rezultatu rozwojowego uczestników Twojej grupy.  Jak więc tam nie pójść i jednocześnie o to zadbać by zadowolenie było? Co jest po drugiej stronie? 

Kiedy robię swoje zauważając oczekiwania, potrzeby, doświadczenia, interpretacje uczestników mojego warsztatu często rodzi się napięcie. Oczywiście. Nie każdemu się podoba to co mówię, robię proponuję, jak reaguję, czego nie robię i czego odmawiam. Nie ma mowy, żeby się wszystkimi podobało. Oczywiste? No może na głowę. Ale kiedy jesteś na środku dużo się dzieje i ocena sytuacji bywa trudna.  Moje zachowania są różne. Nie zawsze kieruję się tym co akurat osobiście wolałbym zrobić. Najczęściej kieruję się wiązką celów, z których najważniejszym jest zawsze cel osoby/grupy, ten związany z celem warsztatu (to co chce i może osiągnąć osoba w temacie). W dalszej kolejności są sytuacje trudne, dalej jest scenariusz. Obserwując grupę reaguję jednak na proces, sam w nim będąc, reguluję wspierające i niewspierające cel/proces zachowania swoim zachowaniem. To nie znaczy od razu interwencją w rozumieniu porządkowania, otwartego nazywania. To znaczy często brakiem uwagi. Może też  uśmiechem, odpowiedzią, pytaniem, żartem, zainteresowaniem, zagajeniem, daniem odpowiedzi przez salę do wszystkich… Pewnie nie jeden z uczestników, którzy obserwują tę pracę przez swój i tylko swój filtr, ma problem z przyporządkowaniem moich zachowań do czegoś co sam rejestruje.  Niekiedy robię coś tylko dla siebie. Innym razem po prostu staję przeciw wszystkiemu co się wydaje potrzebne.  Obserwuję a bywa, że dowiaduję się o tym, że moje zachowanie było wnoszące, uczące, świeże, że interwencja przyniosła ulgę, otworzyła jakąś możliwość, że nie podobała się też ale wnosiła, uwrażliwiała ale powodowała emocje.  Nie jestem przewidywalny za bardzo. Choć  z lotu ptaka dokładnie widać czego nie robię nigdy, co powtarzam, czego bronię a co gaszę. Ale albo w czymś jesteś albo to obserwujesz. Myślę, że część uczestników nie dekoduje tej zmiennokształtności, choć ją zauważa.  Arnold Mindell nazywa to zachowanie zmiennokształtnością, za Carlosem Castanedą.  Zmiennokształtność ma coś z nieuchwytności.  O ile wiesz co chcesz osiągnąć, możesz to zrobić na wiele sposobów, jeśli sobie pozwolisz na tę zmienność. Ona z kolei ochroni Cię przed wpadnięciem w liniowe, przewidywalne tory, z których gdybyś wypadł to na pewno dostaniesz trudny feedback. Lepiej od początku być zmiennokształtnym.  Słowo to użyte w znaczeniu posługiwania się różnymi umiejętnościami, aspektami siebie,  improwizacji, zabawy zmienianiem się jakby w  kogoś innego na moment. W narracji Arnolda Mindella chodzi o nie dawanie sobą kierować przez klienta. Pozostawanie przy sobie w różnych formach  tak by osiągać w pracy z klientem najlepszy dla niego rezultat.

Bartosz Płazak

25 października, 2020 by DW 0 Comments

Śviat VUCA. Świat dorosłości, świat procesu

Szybkość, zmienność, nieprzewidywalność cechują  dziś nasze środowisko życia. Liniowe algorytmy działania oparte na akademickiej wiedzy i doświadczeniu przeszłych pokoleń coraz trudniej  zastosować, by dobrze żyć. Wielu  z nas zauważa to i doświadcza tego.  Wielu szuka swojej ścieżki. 

Świat rozwojowy od dłuższej chwili przywołuje model VUCA, który pochodzi z U. S. Army War College i  opisuje rzeczywistość  i reagowanie na nią w dzisiejszych czasach, by wygrać albo chociaż przetrwać w skali makro – to mają przed oczami wojskowi . Sam model jest warty uwagi, bo ujmuje  zgrabnie w czterech słowach diagnozę rzeczywistości i odpowiedź na nią też w czterech.  Zauważam go więc i biorę sobie do rozważania. Piszę o nim, bo widzę też jego zastosowanie w codzienności (zwłaszcza teraz) i w pracy z grupą.

VUCA, akronim od słów:  zmienność (volatility), niepewność (uncertainty), złożoność (complexity) oraz niejednoznaczność (ambiguity).

Zmienność, a mam ochotę napisać – codzienność. Przepisy, kolory stref, zmiany zasad uczenia się w szkołach, niemożność spotykania się, zmiany decyzji decydentów, uczestników szkoleń, śnieg w lecie i lato w zimie. Chaotyczne zmiany, które burzą dotychczasowe plany, zamiary, uderzają w nadzieje, wywołują emocje, przekreślają  albo podważają to na co czekaliśmy. Chwieją naszą postawą zwycięzcy, albo przynajmniej tego co zachowa to, co ma. Pytanie: jak sobie radzić, o co się oprzeć, jak podejmować decyzje, skąd czerpać energię?

Niepewność  i znów … codzienność.  Efekt domina. Pierwsza kostka przewraca się, bo są zmiany bieżące. Wiele kostek w wielu ustawieniach, w wielu miejscach dla wielu ludzi w wielu krajach, krzyk w mediach i dotykające mnie na co dzień pytania bez odpowiedzi sprawiają, że czuję się niepewnie.  Reguły są pełne usterek, kolejność zdarzeń przestała być powtarzalna, odstępstwa, wyjątki i zapisy drobnym drukiem. Rząd drukuje pieniądze choć wiemy czym to grozi, lekarze nie leczą bo się boją i mają zakaz. Nawet jeśli to nie cała prawda, kiedy to widzę moja pewność się kurczy. Pytanie: skąd wsparcie, w czym oparcie, skąd wiedza i rozumienie jako fundament decyzji, skąd energia by trwać przy sobie ?

Złożoność, czyli codzienność ? Kiedy zauważam, ile nowych, płynnych, nakładających się na siebie informacji, plotek, wymogów, osób oczekujących na mój czas w różnych obszarach aktywności mojej i czyjejś trudno mi decydować, co jest ważniejsze, od czego zacząć, co z czego wynika. Trudno o jednoznaczne przesłanki w pracy, życiu, decyzjach.

Niejednoznaczność, czyli codzienność ? Wiele osób mówi na ten sam temat różnie i z pełną pewnością siebie. Fejsbuk pełen kłótni, pouczania, małych wojenek, dobrych intencji. Gdy się przyjrzeć każdy piszę po prostu ze swojej własnej perspektywy, przekonany że ma rację i że jest to ważne by to akurat powiedzieć. Nakładanie się różnych treści mówiących na ten sam temat,  ograniczony czas na wniknięcie w ich znaczenie i na sprawdzanie oznacza działanie w sytuacji ograniczonej percepcji, decydowanie w stanie „nie wiem, czego nie wiem”.

Jakże ten model, w tej części definiującej moje położenie przypomina pracę na procesie. W  zmienności  o niezwykłym tempie zmian zachowań, emocji, relacji, w niepewności tego co członkowie grupy wniosą, jakie emocje to w nich wywoła, w złożoności przyczyn i niejednoznaczności celów ich zachowań. Ot, proces w rozwijającej się grupie treningowej. W warunkach ogólnie założonego celu, poruszam się w oparciu o siebie, popełniam błędy, mylę się, uczę, polegam na grupie, która współdziała, jest w kontakcie, dialogu, wreszcie wracam do swojej wizji końca treningu, wizji siebie jako prowadzącego, wizji tego co ma trening dać uczestnikom.  A może jeśli popatrzeć chwilę głębiej to VUCA mówi o tym, w jakich warunkach na co dzień żyję? Tylko ja tego tak nie nazywam? Nie używam tych słów, ale przecież widzę to co one oznaczają codziennie w swoim życiu.

W modelu VUCA na każdy element tego co dziś jest wyzwaniem, ładnie to nazywając, a może trudnością, czy może właściwością codzienności , są odpowiedzi. 

W obliczu zmienności trzymaj się wizji. Słusznie. Trzeba jednak najpierw ją mieć. W warunkach pracy w państwie, korporacji, małej firmy zarządzanych opiekuńczo, czytaj patriarchalnie, to raczej ktoś ją miał. Często praca oznaczała realizację czyjejś wizji i często też polegała jedynie na jej realizacji. Wymaga to pracy, by nagle z zaopiekowanego wykonawcy przejść do roli wizjonera a później znów do wykonawcy. Sporo pracy a jednak możliwe. Trzeba też  popracować, żeby się poznać,  bo mieć wizję to jedno a  się jej trzymać w warunkach trudnych to co innego. Warto poznać swoich wewnętrznych wrogów. Strach, paplający umysł, krytyka i tych co na zewnątrz.  Będzie łatwiej o wizję, która jest antidotum na zmienność. Ciągnie jak koń po pagórach zmieniających się warunków.

Na niepewność odpowiadaj wspólnotą, która niesie dialog, wymianę, współpracę, partnerstwo i oparcie. O,  prawda.  Pięknie powiedzieć. Po tylu latach namawiania do niezależności, oddzielania się, indywidualizmu i osiągania sukcesów w pojedynkę, pracy po godzinach w samotności. Rzeczywiście fajnie polegać na wspólnocie, rodzinie, bliskich osobach. A kto uczył się w szkołach budowania relacji, mówienia o emocjach, stawiania granic, proszenia, odmawiania itp.? Mam wrażenie, że nieliczni. A wspólnota, ta dobrowolna, potrzebuje jakości relacji.  I na pewno jest lekarstwem na niepewność.

Złożoność : podejmuj decyzje na bazie wystarczającej ilości danych. W moim tłumaczeniu to znaczy nie wszystkich danych. To również znaczy na bazie intuicji i to znaczy też po prostu dorośle, (dorośnij), bo nigdy przecież nie ma dostatecznej ilości danych, żeby było całkiem na pewno. Z resztą „całkiem na pewno” nie istnieje.  I tu znów się zgadzam z VUCA. Wystarczająco dobra matka, ojciec, wystarczająco dobry mężczyzna , dobra kobieta zamiast doskonałej/go. Osiąganie tego, co doskonałe zawsze wiązało się z nerwicą. Teraz już wiadomo, że można nie osiągać. Uff.  Nawet tak będzie lepiej. Ba” nie osiąganie” jest doskonałością. Lepiej bowiem mieć warsztat on Line i poprowadzić go ku korzyściom wszystkich niż chcieć więcej i ryzykować spotkanie (w czasach kowid). Próbowanie , kierowanie lecącym pociskiem jest lepsze niż nie strzelanie wcale. Choć można nie trafić. Niedoskonałość zaczyna być akceptowalna a nawet w cenie.

Niejednoznaczność: tu model wojskowych przynosi uwaga: otwartość na popełnianie błędów, akceptację ryzyka, działanie poza strefą komfortu. Uff. Nareszcie. Poza strefą komfortu jestem zawsze i nawet to lubię. To moja strefa komfortu. Ryzyko akceptuję. Błędy popełniam. To znaczy ze mną wszystko ok. J Jednak praca na procesie, a może już raczej życie na procesie dało mi sporą wyprawkę na te czasy. Jednak domyślam się, że dla osób, którym przyświecało chronienie się od tychże będzie ciężko.  To wielkie wyzwania. To poleganie na sobie i brak algorytmu, procedury. Brak, bo i tak trzeba by je było w kółko zmieniać. Czas korzystać z siebie.

Mam dziwne wrażenie, że ten model VUCA mówi żebyśmy odwoływali się do tego co miękkie w nas, do serca, do wspólnoty, do uczenia się (czytaj rozwijania się). Mija czas betonu procedur, nadchodzi  więcej człowieka. Jednocześnie zauważam, że teraz kiedy VUCA przyszła z wojska i ma stamtąd moc, ludzie jakoś chcą jej słuchać. Ale czy ona nie jest po prostu o dorosłości?  Wizja, ryzyko, błędy, uczenie się, poleganie na innych, decydowanie w zmienności i niepewności… jak na moje oko codzienność… Poza schematem. Ładuj, pal, cel. Cel się rusza.

Czyż zatem w całości nie układa się to w elastyczność i poleganie na sobie? Czyżbyśmy rezygnowali z kontroli na rzecz działania w ogóle?  Jak teraz tabelka profesjonalisty będzie się zgadzać, jeśli przyjdzie może zrezygnować z perfekcji na rzecz wystarczając ości, z całości na rzecz części, z wszystkiego na rzecz trochę? Bo po drugiej stronie będzie nic? Czy to nie są czasy, w których VUCA będąca wytworem wojny umysłów o więcej, przynosi tymże umysłom przed oczy kres ich wydolności? Czy to nie czasy na intuicję, serce, poleganie, zależność ? Zamiast myślenia, algorytmu, indywidualizmu i niezależności. Czy aby nie trzeba będzie rezygnować z ilości na rzecz przetrwania zamiaru?  Tylko pytam, nic nie wiem. Żyję przecież w świecie VUCA.

PS.

Obyście żyli w ciekawych czasach, mówi Chińskie przysłowie, czy też jak niektórzy mówią przekleństwo.  

Wybieram  doceniać to, co mam zamiast patrzeć na to, czego nie dostaję. Przede mną dalszy proces, potrzebuję siebie w możliwie najlepszej kondycji fizycznej i świadomości.

Bartosz Płazak