KONTAKT

Adres:
Gajrowskie 12a
11-510 Wydminy

Bartosz Płazak tel. 502 351 161

Obserwuj nas

Category: Bartosz Płazak

Po co komuś kto pracuje z grupami warsztat komunikacji?

Słowa robią różnicę. Utarte tory komunikacji, słowa i zachowania działające świetnie w jakiejś roli, sytuacji, mogą być mniej użyteczne w innej. Jeżeli masz czas i narzędzia by spróbować jeszcze raz możesz zakomunikować ponownie i osiągnąć cel. W grupie może być za późno na powtórkę, korektę, zmianę tego co już padło. Może też być konieczna dodatkowa praca do wykonania by odwrócić proces wywołany niezamierzoną komunikacją. Warto więc znać siebie, swój styl komunikacji, tendencje do jakiegoś sposobu wyrażania się. Warto dowiedzieć się jakimi słowami, intonacją, narzędziami, zachowaniami operować by coś osiągnąć, jakich unikać. Warto poszerzać swój zasób słów i trenować używanie tych, które są przydatne np. w instruowaniu uczestników szkoleń a których z natury używasz mniej.  Warsztaty komunikacji trenerskiej to sytuacja w której uzyskasz informację zwrotną na temat swojej komunikacji, wskazówki rozwojowe a także wiedzę i narzędzia do ich wprowadzenia w życie.

Nie można się nie komunikować. Nasze ruchy, intonacja, mimika, w znacznej części poza naszą świadomością, pokazują nas innym. Jest to coś na co mamy ograniczony wpływ. Znajomość siebie, zdawanie sobie sprawy, akceptowanie przekazu jaki nadajemy, wspierają swobodę i spójność nadawanego przekazu. Grupa potrzebuje do pracy bezpieczeństwa, które jest między innymi budowane przez spójność twojej komunikacji niewerbalnej. Warsztat komunikacji wspiera twoją samoświadomość w tym obszarze. Uczy znaczenia ekspresji niewerbalnej. Informacja zwrotna jaką na nim uzyskasz pomoże Ci budować spójność przekazu do uczestników twoich kręgów, warsztatów, szkoleń, wspólnoty, grup z którymi pracujesz.

Precyzja. Grupa to żywy organizm reagujący na bodźce, w tym na te,  dostarczane przez prowadzącego. Obok niezwykle ważnej wspierającej intencji u podstawy swojej obecności w grupie, prowadzący musi umieć precyzyjnie dobierać słowa i zachowania by dostarczać grupie wspierające jej pracę bodźce, by kierować nią we właściwym kierunku.

Proporcja. W komunikacji do innych ludzi, dla jej skuteczności, potrzebna jest zależnie od sytuacji różna proporcja jej składników. Komunikacja może zawierać mniej lub więcej wezwania do działania, budowania relacji, pokazywania siebie i swoich doświadczeń, informacji, oddziaływania perswazyjnego, wspierania… Świadomy dobór odpowiedniej proporcji tych komponentów to zadanie prowadzącego pracę grupową. To zadanie, które pozwala osiągać korzyści Uczestnikom a tym co pozwala je realizować jest właśnie precyzyjne komunikowanie się. O tym jest również warsztat komunikacji.

Różne narzędzia. Prowadzący, jako całość wysyłająca pakiety komunikacji, jest narzędziem oddziaływania na innych. W różnych sytuacjach grupowych, na różnych etapach szkolenia, procesu rozwoju grupy, w celu osiągania różnych celów, z różnymi grupami,  potrzebne będą różne ale spójne komunikaty. Nadane świadomie pozwolą osiągać cele grupy, satysfakcję uczestnika, prowadzącego. Do tego potrzebne są narzędzia. Są nimi np. nawiązywanie komunikacji, pytania, instrukcje, parafrazy, odzwierciedlenia, klaryfikacje, metafory, przenośnie, nawiązywanie relacji, stawianie granic, wiązanie, przekazywanie informacji, ujawnianie własnych poglądów, mówienie o emocjach i wiele innych. Warsztat komunikacji w pracy z grupą dostarcza narzędzi, uczy ich zastosowania, pozwala trenować je w praktyce i rozumieć cel ich stosowania i ważność w pracy z grupą.

Samopoznanie. Poprzez znajomość siebie zbliżamy się do miejsca wyboru. Tu akurat do wyboru narzędzi jakie stosujemy. Warto wiedzieć jakie narzędzia stosujemy intuicyjnie, jakie lubimy, jakie powinniśmy ćwiczyć, które służą jakim celom, którymi nie posługiwać się w jakich sytuacjach i swobodnie je wybierać do działania.

I o tym wszystkim ( i dużo więcej) na warsztacie komunikacji w Holistycznej Szkole Trenerów. Najbliższa grupa Warszawa maj 2022. Zapraszamy.

https://hst.edu.pl/warszawa-wiosna-2022/

Po co pracującemu z grupami trening interpersonalny?

Czy można pracować z grupami bez przygotowania obejmującego specyfikę funkcjonowania grup? Oczywiście można. Wiele osób tak czyni, mając wiele przesłanek za takim podejściem, i dowodów na to, że dobrze im idzie, że mają dobre wyniki. Grupy mogą przyjąć wiele różnych jakości o ile mają korzyści.

Można na różne sposoby prowadzić grupy. Niektóre sposoby mogą się nie udawać realizować, jeśli nie masz wiedzy i umiejętności w zakresie zauważania, uwzględniania go i współgrania z procesem grupowym.  W tym zakresie uczy Trening interpersonalny.

Trening interpersonalny ma kilka celów. Są nimi: rozwijanie grupy, samopoznanie, rozwijanie komunikacji, rozwijanie umiejętności budowania relacji, stawiania granic. Inne cele treningu to budowanie grupy do dalszej pracy w projektach, przeżycie procesu grupowego w bezpiecznej przestrzeni prowadzenia i kontraktu grupowego.

Trening interpersonalny stanowi okazję do przeżycia na własnej skórze procesu grupowego, doświadczenia jego zjawisk. Jest czasem doświadczania siebie, osób, relacji, grupy, bycia częścią tego co ma w przyszłości być fundamentem twojej pracy z grupami. Trening daje ci to doświadczenie. Bez tego doświadczenia, bardzo trudno jest posiąść wiedzę o procesach  grupowych, gdyż jest ona bez niego dość abstrakcyjna. Literatura tematu zaś bardzo uboga, ilość prac wydanych w Polsce znikoma.

W oparciu o rozumienie procesu uzyskiwane przez analizę zjawisk procesowych przeżytych na treningu uzyskasz  świadomość prawidłowości rozwoju grup. Świadomość ta stanowi fundament pracy z grupami. W oparciu o nią dobierasz narzędzia w projekcie pracy,  komunikację w prowadzeniu grupy, interwencje w trudnościach grupą czy jednostką, treści merytoryczne. W oparciu o świadomość procesu i świadomość siebie podejmujesz decyzje o własnych zachowaniach mających przynieść korzyści uczestnikom, powodzenie warsztatowi, Tobie satysfakcję.

Trening interpersonalny żeby przynieść maksymalne korzyści powinien trwać raczej dłużej niż 3 dni, odbywać się w odosobnieniu, opierać się na kontrakcie grupowym dającym mocne oparcie Uczestnikowi i Prowadzącemu, opierać się na standardach bezpieczeństwa pracy rozwojowej np. Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, być prowadzony przez trenera posiadającego rekomendację do prowadzenia treningu i odpowiednio dużą praktykę w tym zakresie.

Do uzyskania pełnych korzyści z treningu konieczne jest jego omówienie zawierające analizę zjawisk procesowych oraz dopełnienie wiedzą/wykładami w temacie.

Dla każdego kto prowadzi lub chce prowadzić prace z grupami (warsztaty, kręgi, szkolenia, wspólnoty, action learning, coaching grupowy, coaching zespołów, facylitację, treningi twórczości, improwizacji, spotkania zespołowe, pracę w trybie scrum, przywództwo zespołowe, terapię grupową… ) trening jest wielkim źródłem pomocnej wiedzy.

Dla każdego kto chce lepiej porozumiewać się na co dzień z innymi, lepiej budować relacje, być bardziej spójnym trening to skarbnica takiej wiedzy.

Zapraszamy na trening interpersonalny otwierający Holistyczną Szkołę Trenerów w Warszawie w maju 2022r.  https://hst.edu.pl/warszawa-wiosna-2022/

11 marca, 2022 by DW 0 Comments

Jeśli chcesz pracować z grupami…

Jak się przygotować do prowadzenia warsztatów, kręgów, grup? Co potrzebujesz by trwale, skutecznie, ożywczo, z korzyściami dla Uczestników i Ciebie działać? Odpowiedzi znajdziesz poniżej.

Prowadzenie grup to wspaniała, satysfakcjonująca, wzbogacająca, dynamiczna, różnorodna, ciekawa, pełna wyzwań, prowadząca do zmiany jednostki, rodziny, społeczności, świata praca. Superlatywy można mnożyć. Pewnie Ci, którzy się oddali temu zajęciu, dlatego właśnie często czynią je sposobem życia, zamiast traktować je jako pracę, są gotowi robić to dla samego tylko robienia tego nadal.
Praca z grupami, z ludźmi po prostu jest pracą z sensem, pracą ze zmianą, potencjałem, możliwościami i oporem im towarzyszącym. W jakimkolwiek temacie nie odbywała by się, można w niej odnaleźć wartość jaką jest wzrastanie Uczestników i prowadzącego.
Właśnie-prowadzącego. (*w obserwacji tej pomijam wszystkich pracujących z grupami z konieczności, przypadkowo, bo muszą, a woleliby coś innego robić).
Praca z grupami wymaga przygotowania. Przez jakiś czas, realizowana w krótkich formach, stroniąc od większych interakcji z Uczestnikami, bądź z pozycji nauczającego autorytetu może się udawać komuś prowadzić grupę intuicyjnie. Jednak przy dłuższych warsztatach, kręgach, wspólnotach, szkoleniach, nastawionych na osiąganie celu, przy rosnącej złożoności sytuacji rozwojowych, a zwłaszcza chcąc facylitować, towarzyszyć, być bliżej ludzi, konieczne staje się dysponowanie wiedzą i umiejętnościami a także postawą wspierającą rowadzącego/prowadzącą w roli.
Zapraszając osoby na warsztat, krąg, czy do budowania wspólnoty lub zespołu, warto widzieć złożoność procesu, w którego ważnym miejscu chcesz stać. Jego piękno, jak w świecie przyrody, po drugiej stronie ma moc, która potrafi stać się wymagająca, trudna, stawiająca na progu zdolności i możliwości prowadzącego i grupy. Uruchamianie tego procesu ma potencjał wartości, który do spełnienia się stawia swoje wymagania, które zapraszają umiejętności prowadzącego.

Szkolenie obejmujące dynamikę grupy, techniki pracy, komunikację, radzenie sobie z trudnościami, projektowanie form grupowej pracy, role(facylitator, coach, ekspert…), uważność, świadomość ekologiczną i etyczną, markę, zapraszanie, dialog z światem i styl pracy, holistyczne ujęcie zawodu, superwizję projektów działania z grupami – staje się potrzebne lub wręcz konieczne. W dzisiejszych czasach ujęcie pracy z grupą w holistyczny sposób zdaje się być trafne, bo otwiera wielość zachowań prowadzącego odpowiadających na wielość zjawisk grupowych.

Dlatego przygotowanie się do pracy z grupami wymaga czasu, spokoju, przemyślanej struktury. Raczej też nie może się zdarzyć w trybie on line, ani w kilku dniowym warsztacie. Pracę z grupami nazywam w myślach zawodem zaufania społecznego. Facylitując, ucząc, wspierając, interweniując (…) uruchamiamy w ludziach to czego szukają. Warto umieć to robić, znać modele wspierające Cię gdy tego potrzebujesz. Dla siebie i dla ufających Ci osób. Dla świata, by wspierać pole świadomego i dobrego.
Wartością rozwijania grup, wartością zawodów (trener, facylitator, coach, lider…)dla świata jest zwielokrotnione oddziaływanie, systemowy aspekt oddziaływania. Prowadzący wspiera rozwój osoby, grupy, a także, pośrednio ich systemów rodzinnych, zawodowych, społecznych. Ważne więc by wysiłek włożony w to, żeby zacząć tę pracę, był adekwatny, by móc ją długo kontynuować, rozwijać się, wzrastać, pracować w coraz bardziej zaawansowany sposób, bu powodować taki efekt śnieżnej kuli. Wysiłek ten jest potrzebny by ustrzec się przed tym co w tej pracy jest trudne, zatrzymujące, siejące zwątpienie. Utożsamiając się dziś z myślą Arnolda Mindelala i innych holistycznych terapeutów, fizyków myślicieli, wierzę, że to, że myślisz by pracować z innymi jest sygnałem z większego pola/świata, sygnałem mówiącym, że jesteś potrzebna/y dla większej sprawy. Ty najlepiej wiesz jakiej. Dobre przygotowanie zwiększa prawdopodobieństwo pozostania na ścieżce pracy grupowej, ścieżce zmiany, Twojej ścieżce serca.
Zapraszam Cię do udziału w warsztatach rozwijających osoby pracujące i chcące pracować z innymi. Uznajemy że jesteś najważniejszą dla siebie osobą i poprowadzimy Cię do umiejętności pracy z grupą poprzez samopoznanie. Wierzymy, że tylko znając siebie dobrze, możesz spójnie, świadomie, bezpiecznie, z wartością dodaną dla wszystkich prowadzić grupy. Znane powiedzenie mówi, że nauczyciel może zaprowadzić innych tylko tak daleko jak sam doszedł.
Dołącz do grupy wspierających przebudowę świata przez pracę z grupami, tych, którzy idą po przygodę z świadomością ścieżką samopoznania.
www.hst.edu.pl

7 października, 2021 by DW 0 Comments

Scenariusz czy improwizacja?

Scenariusz. Improwizacja. I to i to. Żadne z powyższych. Trochę tego, trochę tego. Improwizacja na scenariuszu. Scenariusz z improwizowanych elementów. Nie wiem. Jestem pewien. Zobaczymy. Oni mi pokażą co robić. 

Wydaje się, że z dwu elementów nie można zrobić więcej niż 8 możliwych wariantów. Jednak tym razem wychodzi, że tak. Bo elementów jawnych jest dwa. A z niejawnymi razem, możliwości wychodzi jednak więcej. I wcale nie będzie to 12, tylko więcej. Ile więcej, to zależy ile niejawnych włączymy. Figiel. Tu włączyłem grupę. Jest jeszcze prowadzący, warunki, może zleceniodawca, czas…. Więc na szczęście nie ma odpowiedzi. Można porozważać. Podobno ulubiona odpowiedź trenera to: „to zależy”.

Nigdy nie pracuję bez scenariusza. Nawet jeśli wiem z kim pracuję, znam grupę, znam wszystkie informacje o miejscu, temacie, czasie, oczekiwaniach, moich możliwościach teraz, doświadczeniach z poprzednich warsztatów tego typu czy na ten temat, robię scenariusz. Przeglądam ćwiczenia, modele, notatki, książki, zapiski. Robię mapę scenariusza, eksperymentuję z kolejnością elementów, badam spójność przekazu, logikę wywodu, sprawdzam elementy czy całość trzyma się kupy, wyobrażam sobie jak to będzie. Projektuję początki, zakończenia, zmieniam narzędzia, jeszcze raz przymierzam. Kiedy przygotowuję ćwiczenia, niekiedy je wymyślam, niekiedy biorę stare dobrze znane, niekiedy modyfikuję te kiedyś używane, pogłębiam rozumienie tego, co chcę przekazać, zauważam czego nie potrzeba aż tak, co można zastąpić czymś innym, co się powtarza. Przekładam rozwiązania techniczne, a niekiedy kawałki treści. W ten sposób sam zagłębiam się bardziej w temat i widzę w jakich wariantach technicznych mogę go przeprowadzić, jak płynnie i elastycznie modyfikować w trakcie dziejącego się warsztatu. Widzę też, które elementy są kamieniami milowymi, które stanowią fundament dla innych, wiem co muszę, co mogę zrobić, a co jest dodatkiem. Każda godzina poświęcona na scenariusz, to więcej spokoju na sali warsztatowej, to też więcej równowagi i mojej energii na kontakt z grupą. Może mogę powiedzieć, że w pewnym sensie zapominam o scenariuszu, kiedy siadam z grupą. Pamiętam o nim, kiedy potrzebuję. Kiedy coś się kończy i muszę „doczytać” co dalej jest możliwe. Albo kiedy się coś sypie, albo kiedy pojawiają się trudności, kiedy je rozwiążemy i jestem obciążony, pięknie jest mieć scenariusz.

Zawsze improwizuję. Kiedy staję na środku robię to, co sobie zamierzyłem… rzadko, trochę, niekiedy. Dzięki temu precyzyjnemu zamierzaniu na tyle wszedłem już w tę sytuację, że właściwie po prostu wiem, co mam do zrobienia. Cele są zawsze światłem i drogowskazem dokąd, jednak to co dzieje się na sali jest najmocniejszą informacją którędy iść, co zmienić, czego na razie nie robić. Uczestnicy mówią mi co robić na wiele różnych sposobów. Ciałem, spojrzeniem, słowem, reakcją, doborem i sposobem wejścia w kontakt, głośnością, wyciszeniem, zaciekawieniem, wycofaniem. Wspólny mianownik każdego startu warsztatu? Wejść w kontakt. Dopóki tego nie ma, właściwie nie wiadomo co robić. W sytuacjach bardziej formalnych, jak nie wiadomo co robić, robię scenariusz i patrzę co się dzieje. W grupach, które rokują na wejście w kontakt, szukam drzwi. Drzwi, furtki, bramy, szparki, szczeliny. Dotykam klamki, poruszam nią, szarpię, dzwonię pukam i zaglądam we wziernik od zewnątrz. Jeśli ktoś z drugiej strony odpowiada, staram się wejść w kontakt mówiąc jego językiem. W języku improwizacji – przyjmuję propozycję. W uważności na siebie i grupę, wzbogacam propozycję czymś od siebie i podaję z powrotem, jeśli wspólna opowieść zaczyna płynąć, siadam wygodniej i opowiadam razem z nimi. Przychodzi taki moment jak w scenie improwizowanej, że wiem co robić. Wtedy po prostu to robię, a to klika i już dalej idziemy bardziej razem. Sekwencja wielokrotnie powtarzana sprawia, że kilka godzin jest dość luźno i możemy działać jeszcze bardziej sprawnie, razem i realizować cele w poczuciu dobrej zabawy. Scenariusz postawiony na straży, cały czas z tyłu głowy, odhacza kolejne elementy. W innej kolejności, na inny sposób, ale cele ustalone przed warsztatem są realizowane. To punkt integracji scenariusza z improwizowaną realizacją na procesie. Pan Proces i Pani Improwizacja. Pan Krok i Pani Taniec. Liniowo i całościowo. Ani tak ani tak do końca. A jednak w zgodzie i przyjaźni. Cud. I tak też działa.

Bartosz Płazak

4 września, 2021 by DW 0 Comments

O feedbacku.

Narzędzie. Technika. Słowa. Na pierwszy rzut oka.  Postawa, świadomość, obecność. Patrząc trochę głębiej. Relacja, wpływ, uczenie, sposób bycia i wiele innych jeszcze określeń można by użyć. 

Informacja zwrotna często traktowana jest jak narzędzie. W ten sposób patrzą na nią liderzy, trenerzy, członkowie zespołów, ludzie mający chęć używać jej w codzienności. Uczymy się doboru słów,  schematów, dobierania narzędzia do sytuacji. Głowa zatem operuje narzędziem, z głowy jest to działanie, głową odbierając informację zwrotną wszystko będzie super na pierwszy rzut oka. Do głowy jest ta komunikacja.  Może stąd pewna rezerwa części osób (trenerów, liderów, osób w zespołach czy grupach, ludzi żyjących w swojej codzienności po prostu).  Może być ciężko ją przyjmować, jeśli się nie czuje, nie odbiera całości przekazu spójnie.

Perspektywa może się zmienić, jeśli spojrzymy na informację zwrotną szerzej. Właściwie każde zachowanie może być  informacją zwrotną. W kontekście tego, co wydarzyło się w interakcji w relacji, wobec drugiego człowieka.   Uwaga, pytanie, słuchanie, czas trwania interakcji, mienie czasu, zniecierpliwienie, zainteresowanie, podtrzymywanie tematu, zmiana tematu, skierowanie ciała, gestykulacja… Szerzej – dotrzymywanie umów, terminów, reakcje na propozycje, polecenia, prośby, zachowania mimowolne w dyskusji czy dialogu. Każdy ten szczegół mówi. Niestety kiedy raz zaczniesz to widzieć, po prostu już widzisz. Świadomość ma swoją ciemną stronę ;).

Obserwowanie, słuchanie, odbieranie trzecim okiem, intuicją, poza zmysłami (coś co można łatwo zbagatelizować uznając za nieistotne) to anteny odbiorcze na te wszystkie informacje zwrotne. Warto je ćwiczyć. Ich ciemna strona, kiedy już działają, same jak program antywirusowy, w tle,  to ilość informacji. Nagle robi się jej dużo. Dużo informacji zwrotnej. Mnogość, złożoność, wielokierunkowa interpretowalność. No i miało być łatwiej, a jest trudniej. Spokojnie, i  tu z czasem robi się łatwiej. Pomimo, że na początku głowa może puchnąć. Na jakimś etapie pojawia się pojemność na te sprzeczności, różnice, emocjonowanie, tkliwość tego, co widzisz.  Samoustanawia się przestrzeń wiedzenia. Masz swoją prawdę o tym, co widzisz, czujesz, słyszysz. Zauważasz po swojemu. I czym dłuższa i trudniejsza droga sprawdzania i uczenia się pośród tych sprzeczności, tym mocniej później wiesz. O ile jeszcze poszukasz dla siebie wolności w wiedzeniu, zgodny na nie, poczucie mocy tez wzrośnie.

Wszystko, co robimy wobec innych ludzi oddziałuje, komunikuje coś, nadaje, wysyła, przekazuje. Możesz to zapamiętać i obserwować informacje zwrotną wobec  twojej obecności, nawet te najbardziej subtelne, albo możesz je ignorować chroniąc się przed tym, co niosą. Przed informacją zwrotną. In-formacja. Formowanie wnętrza. Pytanie więc czy chcesz się formować (wybierając sobie informacje, które przyjmujesz) czy może zdecydujesz się ich nie odbierać, ignorować, pomijać i pozostać w swoim.  Polecam to pierwsze.

Formowanie siebie dzięki odbieraniu w uważności sygnałów zwrotnych rozwija uważność na własne sygnały. Rośnie samoświadomość wokół zachowania nadawcy, rośnie możliwość  uważnej i uczciwej, spokojnej komunikacji. Kiedy wiesz, że jakoś się zachowujesz informacja o tym nie zaskakuje, nie wystrasza, nie uruchamia autopilota nawykowych obron. Łatwiej jest stanąć za sobą, łatwiej przeprosić, łatwiej skorygować zachowanie bądź je wyjaśnić. In-formacja jest darem. Praca nad sobą jest motywacją do jej przyjęcia. Wynikiem mogą być lepsze relacje, lepsze osiąganie wśród ludzi, lepsza codzienność. Serdecznie polecam uczenie się informacji zwrotnej.

Bartosz Płazak

26 sierpnia, 2021 by DW 0 Comments

O wszechmocnym.

Grupa, czyli więcej niż 2 osoby.  Grupa, czyli liczebna przewaga nad jednostką.  Grupa, czyli system połączonych ze sobą elementów. Grupa, czyli żywy organizm tworzący jakąś jedność również  na poziomie abstrakcyjnym, może można by go nazwać duchowym czy energetycznym. 

Prowadzący, czyli  jednostka. Z założenia kompetentna w obszarze przekazywanej wiedzy i  prowadzenia grupy jednocześnie. Dobrze jeśli zna siebie, głęboko rozumie swoją rolę, zna swoje wartości, potrzeby, granice,  potrafi korzystać z informacji zakodowanych w własnych emocjach, umiejąca komunikować się z grupą z miłością i szacunkiem pozostając jednak przy swoim, w granicach umowy, celów, rozwojowego sensu swojej obecności.

Czy prowadzący ma jakieś szanse na przeciągnięcie grupy na swoją stronę? Czy w ogóle warto rozważać pracę z grupą w ten sposób ? Jak miałby sprawić by przyjęto jego perspektywę? Czy to w ogóle jest jego rola? Czy o to chodzi w prowadzeniu warsztatów?

Pytaj grupę.

To zaklęcie otwierające ścieżkę dostępu do tego, czego prowadzący może dokonać w obszarze merytorycznym, a także umożliwiające dobór najlepszej metody pracy z grupą. Pytać można o potrzeby merytoryczne, o zakres zagłębienia się, o czas poświęcony na zgłębianie danego zagadnienia, o sposób pracy, o poziom zadowolenia, o tempo, o oczekiwaną zmianę i dostosowanie się do grupy z tym co robię. To przechodzenie na ich stronę zwiększa szansę na otwarcie się umysłów odbiorców na twój styl i przekaz.

To grupa, jeśli nie popełnimy błędu w zauważaniu  któregoś z obszarów jej zapotrzebowania zdecyduje, być może, o przyjęciu po części tego, co niesiemy. A i tak każdy na swój sposób. 

Niestety. Prowadzący nie ma szans uzyskać  liniowego rezultatu w postaci przyjęcia, zapamiętania, uznania, posługiwania się przez Uczestników  tym co spróbuje wnieść … Niestety wciąż bywają takie oczekiwania zleceniodawców dotyczące  przeprowadzania warsztatów czy szkoleń przez trenerów.

Dla bezpieczeństwa wewnętrznego (zwłaszcza w długim terminie życia i pracy) prowadzący najlepiej żeby sobie odpuścił (puścił) ten zamysł. O ile siadasz do pracy z grupą z odpuszczonym kawałkiem zrobię coś na pewno/konkretnie/dokładnie (jako zmianę w świecie Uczestnika)  o tyle łatwiej będzie Ci się do niej zbliżyć w jakimkolwiek akceptowanym przez Uczestnika stopniu.  Będzie bowiem mniej napięcia między wami. Mniej chcesz, mniej obrony wzbudzasz.

Puść tę linę. Nie ma mocnych.

Zmiany dokonuje Uczestnik będąc członkiem Grupy.

Prowadzący ma tylko stworzyć sprzyjające warunki i pomóc.

Bartosz Płazak

15 sierpnia, 2021 by DW 0 Comments

O strukturze.

Struktura jest oparciem. Rezygnacja z niej i praca na procesie to dobry pomysł pod kilkoma warunkami. Kiedy ludzie tracą oparcie w strukturze, emocję są pewne. O ile sam prowadzący grupę ma jasność swojej roli, umiejętność pracy na procesie, umowę z uczestnikami na pracę na procesie i cel,  który może się dzięki niej zrealizować, struktura przeszkadza i należy ją porzucić. Prawa półkula rządzi. Zmieszanie wszystkiego ze wszystkim w jednym miejscu i czasie w różnorodności potrzeb, możliwości, umiejętności, komunikacji itd… Liniowe precz 😊, fuj.

Doświadczenie głębi i wartość tego, co się będzie dziać w tu i teraz na pewno będzie niezapomniane. O ile któryś z warunków nie jest spełniony, doświadczenie również będzie niezapomniane, jednak raczej będzie mieć mocno inny charakter.

Bezpieczeństwo. Kluczowe dla uczenia się (współpracy, przywództwa, osiągania wyników). Przynajmniej na początku pracy struktura, plan, cel pomagają wiedzieć jak się zachowywać, a więc obniżają poziom napięcia, lęku związanego z nową sytuacją, zadaniem, a więc podnosi bezpieczeństwo. W przestrzeni rozważań, różnic zdań, konfliktów struktura może być zbawienna dla osiągnięcia wyniku, bo porządkuje je, przekierowuje ich energię na cel. Niestety jest ona też świetnym sposobem na ukrycie głębiej położonych problemów. To jej wada i powód do pracy na otwartym procesie. Zatem prowadząc (pracę, zadanie, grupę) dobrze jest się zwracać ku strukturze po możliwości, które daje po to, by unikać nadmiaru emocji czy twórczego chaosu, kiedy ludzie angażują się, by coś osiągnąć każdy po swojemu.

Struktura może też być oparciem, szkieletem dla tego, co sama wywoła, a więc dla procesu. Ćwiczenia, bardziej otwarte w formie (bez ścisłego scenariusza, zasad, punktacji, tabel wyników, otwierające relacje, umiejętności, konfrontujące) pozwalają pracować na procesie w obrębie struktury, tak długo i tak głęboko jak pozwalają czas, miejsce, potrzeby i możliwości odbiorcy oraz cel i umiejętności prowadzącego.  Obecność struktury pozwala wracać do niej kiedy proces prowadzi zbyt daleko od celu jaki chcieliśmy osiągnąć, kiedy robi się za głęboko, kiedy poziom emocji wynikających z niejasności, która bierze się z braku struktury jest za duży dla uczestników pracy.   Struktura to bezpieczeństwo i możliwość wyboru. Warto ją mieć, by się od niej oddalać i do niej wracać.

Czym więc jest sama struktura. Słowa, które ukazują ją i rozszerzają zarazem to wizja plan, program, scenariusz, ćwiczenia, instrukcje, pytania, świadome komunikowanie się (wymienione od najwyższego poziomu abstrakcji do najgęstszego niemal uchwytnego w materii poziomu operacyjnego). Struktura to to, co czyni to co przed nami i za nami uchwytnym, bardziej możliwym do śledzenia, łatwiejszym do liniowej obserwacji. 

Wyrzekanie się struktury wydaje mi się równie niebezpieczne jak jej kurczowe trzymanie się. Brak struktury będzie obniżać bezpieczeństwo, powodować emocje, wypychać pracę z toru nastawionego na wynik, generować trudności, choć tworzy potencjał osiągania głębszego rozwoju. Trzymanie się może również powodować opór, trudności, napięcia, konflikty, robotyzację, powierzchowność, zmniejszenie powiązania pracy  z realnymi potrzebami.

Niestety struktura, żeby była skuteczna sama w sobie, ale też jako przestrzeń do pracy na procesie wymaga wiedzy. Przygotowanie struktury pracy od wizji do komunikacji ją realizującej wymaga całkiem sporo. Wymaga odwagi do kreacji wizji, zacięcia i wysiłku, by przełożyć wizję na cele, wiedzy merytorycznej, by zbudować program, kompetencji trenerskiej, by przełożyć go na scenariusz, świadomości siebie i swoich zasobów, umiejętności  przejawiania ich w komunikacji trenerskiej (liderskiej, coachingowej…) na pytania wywołujące zmianę postaw, instrukcje zapraszające do uczenia się na doświadczeniu, a wreszcie wymaga  rozumienia procesu pozwalającego połączyć te wszystkie elementy w całość. Wydaje mi się, że ludzie uciekają od dobrej struktury w niebezpieczny proces (nazywając go flow, improwizacją, przepływem, tworzeniem na gorąco, prawą półkulą, tak mam, taka jestem inaczej nie umiem, nie potrzebuję tego …), bo obawiają się wysiłku związanego z jej budowaniem. Mozolnej inwestycji w zderzanie się ze sobą na progu własnej niekompetencji.  Leszek Możdżer na koncercie na festiwalu Vibracje opowiadał jak  uczył się gam na początku swojej muzycznej drogi, jak daleko gamy jako narzędzie i struktura są od tego do czego służą. Zagrał je i  pokazał co dzięki nim może tworzyć i wykonać dziś.  By płynąć warto zacząć od struktury. By tworzyć warto mieć strukturę pracy, by ją wypełnić tworzeniem. Scenariusz, plan to rama. Nie realizuj jej jak nie chcesz. Miej możliwość jej realizacji kiedy chcesz.

Bartosz Płazak

10 sierpnia, 2021 by DW 0 Comments

O wystarczaniu.

Najlepszy, idealny, super, doskonały wspaniały, ostateczny, skończony… 

A może wystarczy: wystarczająco dobry?*

Grupy wciąż pokazują mi, że to co mam do robienia, to odpowiadać na ich potrzeby, nie przesadzać, podążać, uwzględniać. Jednocześnie, równolegle poszukują algorytmu na najlepsze, doskonałe, skończone, idealne, przynajmniej tak długo, dopóki się od tego nie uwolnią.

Rywalizacja z samym sobą, nieskończona ścieżka doskonalenia tego, co wystarczające, setek pytań, obserwacji, ulepszeń, wzmacniania, poprawiania, kolekcjonowania idealnych rozwiązań. Męcząca, wypalająca droga do tego, co nie istnieje, a może nie jest potrzebne, nawet gdyby istniało. Wywołująca rywalizację, zmęczenie, strach i złość między ludźmi walka o podium w nie wiadomo czym. Bo nie chodzi o atrakcyjność, dynamikę, dopracowanie w każdym szczególe technicznym. Wynik jest pochodną wielu czynników, najlepszy dla różnych odbiorców to różny dla różnych odbiorców. Uogólniony najlepszy – niemożliwe. Być może więc znów idzie o to, by być bliżej potrzeb tego, dla kogo to robimy (jako liderzy, trenerzy, coachowie, terapeuci, partnerzy).

Jak więc działa idealne, najlepsze, wspaniałe, niepowtarzalne, robiące najwięcej wrażenia, dopracowane tak, że nie można się do niczego przyczepić na odbiorcę? Na pewno robi wrażenie. Na pewno angażuje zmysły, wciąga.  Na pewno wywołuje ocenę nadawcy ukierunkowaną na badanie i może potwierdzanie tej wysokiej jakości. Na pewno powoduje zachwyt, docenienie.  Na pewno skupia uwagę na tym, co idealne. Być może wywołuje dysonans, efekt porównywania się, osłabia wiarę w możliwość osiągnięcia takiej biegłości, kieruje uwagę na niedościgniony wzór, zaprasza lęk przed mierzeniem się z mistrzem, zmniejsza motywację do dalszej pracy rozwojowej. Wreszcie może zapraszać też krytyczną ocenę nadmiaru i tejże doskonałości, która zajęta jest samą sobą zamiast osobami, dla których przecież ma być służebna.

Najlepsze zaprasza odbiorcę do poszukiwania wciąż tego naj. Tylko czy naprawdę jesteśmy z niego w stanie skorzystać? Przyjąć z niego to, co najlepsze? Czy obcowanie z nim wzmaga tylko oddzielanie się od tego, co jest możliwe, wypatrywanie złotego środka, by być od razu naj? Ale skoro naj rzeczywiście może nie być możliwe, to ostatecznie pozostaje cierpienie z powodu bycia nie naj. A z tego cierpienia więcej pracy, żeby to zmienić. I więcej cierpienia, że tak nie jest. Narcystyczne nastawienie na siebie, którego czas dzisiejszy jest szczególnie pełen zaprasza do niekończącego się wyniszczającego wyścigu po jeszcze coś, jeszcze coś i jeszcze coś. Coś co ma napełnić nienapełnianą dziurę po doskonałości (a może wystarczającości, akceptacji), na którą gdzieś w przeszłości nie było przestrzeni, by ją zbudować od wewnątrz. Może tę przestrzeń zajął bieg za doskonałością w przeszłych pokoleniach? Tak czy inaczej w grupach naprawdę wystarczy wystarczająco dobrze czyli blisko możliwości, bez wyścigów i pokazów doskonałości. Za to dyskretne wskazówki są mile widziane. Pod warunkiem niedotykania niekompetencji za bardzo i z nutą miłości.

Żyjąc w świecie rozdętego ego, które wciąż musi osiągać więcej by „wzrastać”, wzrostem może więc być mały wzrost. Wystarczająco dobry wzrost. Wystarczająco dobry trener, nauczyciel, rodzic, partner. Być może w tym właśnie nienadmiarze, nieprzepychu fajerwerków  doskonałości, za to w bliskości do osoby odbiorcy jest opcja nowej doskonałości. Budzik dzwoni. Czas budzenia. Wstawajmy wystarczająco już pospaliśmy, wystarczająco wcześnie wstać trzeba, by być.

*Otwarty, nieskończony, zmienialny w trakcie, nie zawierający wszystkiego, nieidealny dla każdego, bez ostatecznej wersji zaplanowanej co do sekundy, i akceptujący że są lepsze warianty.

Bartosz Płazak

7 sierpnia, 2021 by DW 0 Comments

O świętowaniu.

Jak to zrobić, by uczestnicy mogli mieć poczucie świętowania, cieszenia się, radowania z rezultatów pracy (celowo unikam słowa zabawy, czy bawienia się) pracując  z grupą, z którą jesteś umówiony na pracę (warsztat, trening, osiąganie czegoś, realizację celów)? 

W procesie rozwoju grupy jest kilka faz. Każda ma swoje prawidłowości. W każdej jest coś, co lepiej robić i coś, czego lepiej nie robić. Są też specjalne zalecenia. W pierwszej np. budujemy bezpieczeństwo i zaufanie, w drugiej wspieramy konstruktywne przechodzenie trudności, w trzeciej wzmacniamy pracę i osiąganie rezultatów, w czwartej obok tego, co w trzeciej, świętujemy i stawiamy nowe cele. I to świętowanie jest dziś tym, o czym chcę parę słów napisać.

Jak tu świętować, kiedy trzeba pracować? Przecież większość grupy chce osiągać, a świętowanie odkłada na czas wieczoru, albo w ogóle je odkłada,  a patrzy na osiąganie wartości dodanej. I cóż, słusznie, że na to patrzą. Przecież po to przychodzi się na warsztat. Inna część grupy, skądinąd przecież też słusznie, szuka przestrzeni na cieszenie się tym, co osiągnęła.

W długich cyklach jest tak samo jak w krótszych warsztatach. Przecież czas końca to czas doceniania się, radowania, uczczenia jakoś tego, czego się dokonało. Tyle, że jak cykl trwa kilka czy kilkanaście miesięcy to łatwiej jest wyodrębnić kilka godzin na świętowanie w podsumowującym go warsztacie. Zwłaszcza wieczorem. I tu zagwozdka. Wiele grup niechętnie zabiera się do tego świętowania. Jakoś coś przeszkadza. Jest zmęczenie pracą, jest rozpęd w osiąganiu, który może mówi, że tę energię raczej na pracę niż na świętowanie warto dać. Jest też smutek rozstawania się, jest wątpliwość czy impreza pójdzie, jest chęć bycia wszyscy razem, a nie wszyscy chcą, nie wszystkim się chce. Są ukryte motywy i antymotywy zabawy rodem z nierozwiązanych interakcji grupowych.  I impreza znów, jak każda grupowa aktywność, chce się podzielić na kawałki (podgrupy). Ci co tańczą, ci co gadają, ci co chcą ognisko, ci co wolą iść spać i chcą ciszę o godzinie 22. I znów czegoś brakuje. I jak zawsze wszystkim nie dogodzisz. A jak już, to tylko słuchając wszystkich głosów, a to znów godzi w przestrzeń na osiąganie i zabawę, bo przecież pachnie konfliktem 🙂 …

Czy wobec tego zarządzenie imprezy należy do prowadzącego? Czy ma wziąć odpowiedzialność za to by była? Czy powinien słuchać głosów, które zapraszają do rezygnowania z pracy na rzecz zabawy? Czy wreszcie ma zdecydować o przeniesieniu tego akcentu na zabawę, ku rozczarowaniu tych, którzy chcą pracować 🙂 ? Proces. I tak bez końca.

Dziś mam jednak inne rozwiązanie. A i ono jest trudne do zauważenia przez tych, co potrzebują się bawić. Świętowanie dla mnie jest o czymś wartościowym, jak to kiedyś bywało ze świętami. Że świętujemy pojawienie się jakiejś wartości i że świętowanie to przeżywanie jej obecności, a więc zauważanie jej i przeżywanie wzruszenia doniosłością tej obserwacji i przeżycia.

Tym samym na świętowanie jest potrzebna struktura pracy (zadanie). Takie, które zaprasza wartość, korzyść, doniosłość tego, co się wydarzyło i pomaga je zauważyć i  docenić. Wtedy mamy i pracę i świętowanie. I są wszyscy w kręgu, a trener może ją zarządzić, bo jego zadanie to stwarzanie okazji do rozwoju (czyli dawanie pracy), a w ostatniej fazie pracy grupy jest miejsce, potrzeba, a nawet konieczność świętowania. No  i unikam też procesu i konfliktu w tym doniosłym momencie pracy grupy.

Dobrze, by do tego miejsca (ćwiczenia, zauważenia wartości) była jakaś droga, o zauważalnym wysiłku do zrobienia. Wtedy święto zwiększa swoją moc. I jest większe. Kocham świętować zakończenie grup HST. W tym ostatnim dniu ostatniego warsztatu widać bowiem jak wiele dokonaliśmy wspólnie, jak wiele Uczestnicy wypracowali dla Siebie, jak głęboko widzą siebie samych i innych, a także siebie w roli prowadzącego i sens pracy z grupami. To naprawdę wielkie święto i warto na niego czekać, trudzić się, pracować i jechać kawał drogi. To Podróż Bohatera. Przy tym, wzruszeni najczęściej do łez śmiejemy się też głośno, patrząc na siebie lekko, otwarcie i pięknie. Wiemy że to koniec i początek, wiemy, że to święto.

Bartosz Płazak

1 lipca, 2021 by DW 0 Comments

O porządku.

Dylemat jest. Bo przecież mowa w tej pracy o miłości (jako postawie wobec drugiej osoby), współczuciu, o zauważaniu, o  dbaniu o potrzeby, o byciu dla uczestnika.

Kiedy zatrzymuję się nad poszukiwaniem głębszej warstwy, odnajdywaniem prawdy kryjącej się za zasłoną burzliwej dyskusji, bywa, że słyszę , że nie trzeba. Bo tak jest fajnie, wystarczająco i po co się zagrzebywać. Nuta prawdy jest.  Jednak jest też porządek w tle, na który się umówiliśmy, umawiając się na osiąganie celów. Ja słyszę jak ten porządek z tła mówi wróćcie do mnie…  Jest też dziwne pole wokół takich zdarzeń. Jakby niechętnie się zajmujemy tym czym się zajmujemy, a z pozoru zaangażowani jesteśmy.  Może nie widzimy sensu? Związku z celem? A może go nie ma? Jestem wciąż zdania, że poczucie sensu pracy z grupą leży blisko celu warsztatu. Sens mogą mieć też inne rzeczy (interpersonalna, odkrycia wewnętrzne, wymiana wokół tematu, wspólnota, radość bycia czy nawet konfliktowanie się  w słusznej sprawie).  One jednak i ich sens mają mieć miejsce na drugim planie, za celem. Taki widzę porządek. I się go trzymam. Z reguły niezależenie od tego czy to godziny, dni czy miesiące pracy, ilość osób zauważających wartość tego porządku rośnie względem początku.

Poruszanie się w kierunku porządku, mimo wchodzenia w procesy grupowe, procesy indywidualne, wątki merytoryczne budujące całość wyniku jest moim przewodnikiem. I to z tego miejsca odpowiadam na pytanie: skąd wiesz co robić, a czego nie? Zajmuje to trochę czasu żeby się poukładać w sobie do jasności. Jest to też proces bardzo rozwojowy.  Polecam. Najlepiej służy temu wielość grup i ilość czasu spędzonego na prowadzeniu warsztatów. Ilość i jakość dylematów jakie przyjdzie rozwiązać jest bowiem tak duża, że nie sposób nie osadzić się w sobie i w kontakcie z celami, nie sposób nie nauczyć się odróżniać tego co ma sens i wartość, od tego co ich nie ma.

Trzymanie porządku jest więc energochłonne na początku. Czym jednak bliżej siebie jestem i czym bliżej jasności tego, że to ja prowadzę i że nie ma idealnego wariantu warsztatu, że mam jakiś styl i łączę ze sobą to co miękkie, ulotne, z tym co twarde i konkretne, tym łatwiej mi wiedzieć dokąd prowadzę i jakim narzędziem  to w danym momencie zrobić. A stąd już tylko krok do trafnych interwencji, instrukcji, analiz, podsumowań, konfrontacji, wzmocnień, uogólnień, zbliżania się i oddalania w swobodzie własnych decyzji.

Po jakimś czasie praktyki przyszedł też porządek działania i niedziałania. O ile niedziałanie służy temu na co się umawiamy, to najlepiej nie działajmy. Wu wej, róbmy tylko to, co najbardziej potrzebne. Odsuńmy to co zbędne, skupmy się nad tym co nas przyciąga, co daje poczucie wzrostu i sensu, skupmy się nad tym, żeby to co robimy możliwie każdemu uczestnikowi z osobna przynosiło wartość dla niego najlepiej podaną, strawną, zakomunikowaną, przez niego zaimplementowaną.

Za nim pojawiła się akceptacja tego, co ludzie w lęku robią, co ma często dość trudne oblicze. Sposoby reagowania, przeprowadzania przez trudności, uspokajania sytuacji czy też omijania tego co ryzykowne przychodzą same kiedy przewodnikiem (porządkiem)  zaczyna być współczucie, miłość, akceptacja tego co inne. Porządek celu i sensu warto trzymać z tego miejsca. Wtedy łatwiej jest wszystkim, osiąganie i nieosiąganie jest po prostu wyborem, a współuczestnictwo i bliskość mają łatwiejszą ścieżkę do zaistnienia w grupie.

Dalej przyszła prostota nieociosanego kloca, taoistycznego Pu. Więc kiedy mogę być jaki jestem w sobie, inni mogą też być bardziej. Chodzi o to, by wspierać realizację bieżącego celu i to co celem jest zawsze w pracy warsztatowej, czyli wzmacnianie osób. Kiedy ja mogę być sobą, Tobie też może być łatwiej Uczestniku. Porządek bycia jakim jestem, Pu-szcza. Puszczanie zatem jest kolejnym porządkiem. Lubię go coraz bardziej. Okazuje się na przykład, że ludzie wcale nie potrzebują takiego porządku w przedmiotach na sali pracy jakby się mogło wydawać w jakimś profesjonalnym ujęciu. Bardziej potrzebują czuć się swobodnie. A temu nadmiar napinki na ułożone elegancko poduszki i kocyki nie służy 😉 Więc porządek nieociosania wzmacnia od-puszczanie.  Ono  z kolei wzmacnia osiąganie celów. (Może) jak się ludzie wyluzują to im łatwiej? 

Porządkuj Się, znaj swój porządek, buduj nowy porządek, kłaniaj się staremu, bo tu Cię przyprowadził.

Bartosz Płazak