KONTAKT

Adres:
Gajrowskie 12a
11-510 Wydminy

Bartosz Płazak tel. 502 351 161

Obserwuj nas

Category: Blog HST

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Autocoaching – analiza pola sił

Od dłuższego czasu próbujesz zrealizować jakiś cel i niespecjalnie Ci idzie? Może to czas, by zatrzymać się na chwilę i sprawdzić stan rzeczy? 

Aby poszło sprawnie proponuję Ci skorzystać z metody zwanej analizą pola sił, ktorej twórcą jest Kurt Lewin.

Zapisz na górze kartki swój cel.

Po lewej stronie wypisz wszystkie siły, które Cię wspierają. Mogą to być relacje, przekonania, styl życia. Wszystko, co uznasz jako wspierające w realizacji Twojego celu.

Po prawej stronie zapisz te siły, które Cię hamują. Zapisuj wszystko, co przychodzi Ci do głowy w odpowiedzi na pytanie: co mnie blokuje?

Do każdego z punktów możesz dodać liczbę od 1 do 5, która określi siłę jego działania.

Popatrz teraz na tą analizę.

Jakie wnioski Ci się nasuwają? Co nowego odkrywasz?

Gdzie masz w sumie więcej punktów? Po prawej czy po lewej stronie?

A jakbyś zsumował/a liczby określające siłę działania poszczególnych punktów, to z której strony ta suma będzie większa?

Co Ci to pokazuje?

Czym w związku warto byś się zajął/zajęła, by przybliżyć się do realizacji Twojego celu?

Czego lepiej byś unikał/unikała?

Co dobrze abyś wzmacniał/wzmacniała?

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Medytacja oddechu

Usiądź wygodnie na fotelu lub krześle. Stopy połóż na ziemi. Wyprostuj plecy. Ręce połóż swobodnie na udach. Podaruj sobie chwilę na to, by poobserwować, jak oddychasz. Jak oddycha Twoje ciało.

 Weź wdech i wstrzymaj na chwilę  powietrze. Następnie wypuść je. Przez moment pozostań z tym odczuciem, gdy nie masz go w sobie. Poczuj swoje bicie serca. Daj sobie na to czas. Poczuj to. Powtórz sekwencję kilka razy, w swoim tempie. Wdech – pauza. Wydech – pauza.

 A teraz skup się na drodze, jaką pokonuje powietrze, które wdychasz. Oddychaj bardzo powoli. Złap kilka cząsteczek powietrza. Potem jeszcze kilka. Rób to niesłychanie wolno. Bardzo świadomie wpuszczając do siebie kolejne cząstki powietrza. Poczuj jak powietrze dotyka wnętrza Twojego nosa, poczuj delikatne ruchy płuc, i mięśni brzucha. Dojdź do końca oddechu. Zrób pauzę. Posłuchaj, jak bije Twoje serce. Powoli zacznij podobny ruch w drugą stronę. Gdy już będziesz na samym końcu, sprawdź, czy możesz wypuścić z siebie jeszcze kilka cząsteczek. Na koniec, ponownie zrób pauzę i ponownie posłuchaj swojego serca.

Powtórz tą obserwację kilka razy. Spokojnie, świadomie.

 Podziękuj sobie za te kilka minut świadomego bycia.

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Moc akceptacji

Często, gdy spotyka nas coś nieprzyjemnego mamy skłonność do tego, by: różnymi sposobami próbować przepędzać złe myśli i trudniejsze emocje lub dogłębnie  analizować to, co nam się przytrafia. Z pewnością kojarzysz myśli w stylu: “Dlaczego tak się dzieje”, “Co zrobiłam/zrobiłem nie tak?”, “Czemu się tak czuje”.

Czasem warto spróbować zmienić strategię? Z pomocą przychodzi a k c e p t a c j a .

I nie chodzi o to, by być zrezygnowanym i biernym. Mówię o akceptacji jako:

z a u w a ż e n i u i u z n a n i u tego, co aktualnie się dzieje w moim świecie – czy to wewnętrznym czy zewnętrznym. Zauważam = widzę i potrafię to nazwać (“czuję złość”). Uznaję = nie wypieram, a przyjmuję (“to jest w porządku, że teraz czuję zlość”).

 Akceptacja daje szansę na to, by nie reagować automatycznie, a dokonywać wyborów. Pomaga nie wpadać w nakręcającą się spiralę negatywnych myśli i nieprzyjemnych emocji.

Dzięki akceptacji, zamiast w walkę wchodzimy w otwartość, ciekawość i obserwację. To trochę tak jakbyśmy byli podróżnikami, którzy zwiedzają nowy ląd. Nie dyskutujemy z tym, dlaczego w miejscu, które odwiedzamy jest tak jak jest, tylko przyglądamy się okolicy z ciekawością. Obserwujemy i przyjmujemy rzeczywistość.

Zauważenie i uznanie tego, co się nam przydarza powoduje, że to “coś”, zupełnie jak za dotknięciem magicznej różdżki nagle traci na sile i intensywności. Staje się znośne i do przeżycia. Nie blokuje, a uczy.

Autorka: Paulina Plewczyńska

15 listopada, 2020 by DW 0 Comments

Ja. Całość. Ochrona, która czasem szkodzi

Mechanizmy obronne to coś, co towarzyszy każdemu z nas. Często uruchamiają się w nas mimowolnie. Gdy czujemy się niekochani, niepewni, czy niezauważani, podświadomie próbujemy się za wszelką cenę pozbyć nieprzyjemnych uczuć, które nam towarzyszą. 

Przekonujemy sami siebie, że coś wcale nie ma dla nas znaczenia (racjonalizujemy), udajemy, że czegoś nie ma (zaprzeczamy), czy dopatrujemy się u innych tego, co sami czujemy i myślimy (projektujemy). A to tylko niektóre ze sposobów, dzięki którym odcinamy się od naszych prawdziwych emocji.

 Wszystko po to, by nie czuć tego, co czujemy, a jest dla nas nieprzyjemne lub bolesne. O ile na krótką metę te mechanizmy pomagają nam uniknąć uczucia przytłoczenia w trudniejszych chwilach, o tyle na dłuższą mogą być dla nas szkodliwe i odsuwają nas o autentycznego bycia. Gdy nasze funkcjonowanie opiera się głównie na mechanizmach obronnych odgradzamy się od wolności i radości, oszukujemy sami siebie i niejako sami siebie tracimy.

 Autentyczne bycie, to spoglądanie prawdzie w oczy oraz branie odpowiedzialności za siebie i swoje decyzje. Zamiatanie pod dywan niewygodnych dla nas spraw w pewnym momencie i tak doprowadzi do tego, że się o ten dywan będziemy w codziennym życiu potykać.

Jakie mechanizmy obronne widzisz u siebie? Na ile jesteś ich świadomy w codziennym życiu? Pracujesz nad nimi jakoś?

  Na podstawie: “Autentyczność. Jak być sobą i dlaczego to ważne”.

Autorka: Paulina Plewczyńska

8 września, 2020 by DW 0 Comments

Rola. Frajda, wyzwolenie, feedback, zderzenie?

Niejeden raz warsztaty twórczości i  improwizacji przyniosły mnie i uczestnikom zaskakujący materiał do przemyśleń. Nie po raz pierwszy mieliśmy okazję powrotu do dziecinnej radości, zabawy, frajdy, wysokiej energii w podążaniu za dzikimi pomysłami w grach i zabawach improwizacyjnych. Kolorowe stroje, zwariowane gry, świetne nastroje, salwy śmiechu, tumult i śmiech…  Warsztaty impro pokazały jak wiele w nas drzemie ukrytych talentów twórczych, aktorskich, i jak blisko jest od lęku przed korzystaniem z nich do wyzwolenia tych energii i płynięcia na ich energii  w nieznane. Pomiędzy ćwiczeniami (grami improwizacyjnymi) zastanawialiśmy się skąd brać śmiałość, energię, co sprawia, że raz idzie lepiej a raz gorzej, dzięki czemu się śmiejemy i przez co granie się zatrzymuje. Nie obyło się od twórczego milczenia, nie obyło się też bez twórczych sporów i wymian. Na koniec spotkania byliśmy  w bardzo refleksyjnym  nastroju. Najwięcej uwagi przyciągała koncepcja Tak I… . Jest to jeden z filarów improwizacji.

„Przyjmowanie propozycji”, bycie na tak, czyli traktowanie wszystkiego (słowa, gestu, ubioru, niedopowiedzenia, błędu, głosu, milczenia drugiej osoby) jako możliwości wydarzenia się czegoś przyjaznego, wnoszącego, bezpiecznego, dającego radość. Ufanie temu co przychodzi i rozpoznawanie go w własnej przestrzeni wewnętrznej, odpowiadanie spontanicznie, odruchowo, „spoza głowy” (bez myślenia), dzielenie się sobą, wychodzenie naprzeciw drugiemu graczowi. Bycie na Tak I… , z pozoru banalnie proste okazało się największym wyzwaniem i  odkryciem warsztatu.

Okazało się filozofią pozwalającą przyjąć a także wnieść do świata o wiele więcej możliwości niż bycie w odruchowym nastawieniu do obrony swoich poglądów, praw, status Quo. Pokazało się  jako droga do wyjścia poza to co znane, bycia w bliższych relacjach ze sobą i z osobą z którą gramy (impro) i żyjemy (życie). Bo Warsztat Impro jest warsztatem o życiu. O całych nas. Aleksander Lowen w jednej ze swoich książek napisał, że sensem życia jest przeżywanie radości. Warsztat Impro jest możliwością przeżywania spontanicznej radości tworzenia, oderwania się od rzeczywistości znanego. Wielu jego uczestników bierze sobie tę okazję, bawi się nią, odkrywa siebie w nowych rolach, odsłonach, przymierza się do śmiesznych problemów, które stawiają zadania impro. Innym osobom te same zadania sprawiają trudność. I może spodziewać by się można, by tak ją nazwać,  jest to trudność z wystąpieniem publicznym, stres związany z pokazaniem się, oceną itd… Bywa. Bywa i tak, że tym co trzyma nas wewnątrz są wyuczone postawy. „Bądź poważny, nie wypada się tak wydurniać, to zbyt śmiałe przebranie, dorośli nie zachowują się jak dzieci”. Przekonania te i im podobne odzywają się z głębi naszej psychiki.

Części nas, te które wokół tych przekonań są skupione kulą się, zmniejszają, złoszczą, protestują, kłócą się, umniejszają sensu zabawie, graniu,  grupowym śmiechom, przebierankom i rolom.  Ta dorosła, świadoma osoba, która bierze udział w warsztacie i chciałaby powrócić do swego radosnego źródła, poznać lepiej swoje roześmiane dziecko ma kłopot. Ta wewnętrzna dyskusja figur reprezentujących przekonania jest trudna. Rodzi  prawdziwe emocje.

Obciąża osobę, grupę, prowadzącego warsztat.  Utrudnia przejście tej drogi którą wybieramy by dziś przejść. Uniemożliwia przeżycie frajdy w całości, tak pięknie jak mielibyśmy nadzieję. Kreatywność, zwłaszcza ta w działaniu, improwizacji aktorskiej jest obciążona wieloma ryzykami. Ocena, przeszłość, nakazy, zakazy, uwolnienie, odnalezienie talentu lub braku talentu. Improwizowanie to sztuka dla każdego, ale może nie dla każdego od razu. Na szczęście w grupie jest sporo zaufania, otwartości, gotowości na wsparcie. Uznajemy więc potrzeby naszych buntujących się części. Tłumaczymy, wyjaśniamy, przytulamy, zapraszamy, przeganiamy krytyków, obśmiewamy kompleksy. Pokazujemy palce i inne części ciała by dać sobie wolność na jakiś czas od tego co przeszkadza. Przebieramy się. Stajemy się kimś innym.

Robimy przerwy, zdjęcia, czerpiemy z ruchu, świeżego powietrza. Pojawiają się łzy wzruszenia, głębokie refleksje, odkrycia, więcej akceptacji siebie i otwartości na zmianę. Porzucamy mity o łatwości i o trudności tworzenia. Urealniamy się w drodze do siebie. Jakże wielkim wyzwaniem jest bawić się dziś. Jak dużo zasypaliśmy siebie by osiągać powagę, a dzięki niej realizować dorosłe cele. Jak sięgać do źródła pierwotnej radości, jak rozbudzać nasze wewnętrzne dzieci, które przecież tak nas proszą o tę frajdę? Rozmawiać J. Improwizować. Pozwalać.

Autor: Bartosz Płazak

14 lutego, 2020 by DW 0 Comments

Siła czy Moc? Czyli szkoła wojowników światła.

-Po co robisz tę szkołę? zapytał ktoś przez telefon. Lubię to pytanie. Od razu mam więcej energii. 

Obserwuję, rozglądam się, stawiam pytania sobie i wszystkim dookoła od 30 lat. Najlepiej mi się rozmawia z samym sobą, bo najtrudniej odwrócić głowę w inną stronę. Spotykam jednak coraz częściej osoby, które nie tylko chcą mówić o tym, ale same pytają. Jest ich coraz więcej. Chcą pracować z innymi, budować świadomość zmian, które są teraz konieczne. To w związku z tym robię Holistyczną Szkołę Trenerów. 

Siła, materia, liniowość. Zysk, kredyt, PKB. Termin, deadline, koszty i konsekwencje. Siła. Niestety brakuje mi człowieka. Brakuje mi słuchania, otwartości, empatii, współczucia. Jednym słowem serca. Skupienie na osiąganiu czegoś i odciąganiu uwagi od tego kim jestem (jesteśmy) prowadzi do odczłowieczenia, zmęczenia, wypalenia samotności, pogubienia, wrogości, oddalenia, samotności. Za to jest wynik, kolorowy telewizor, nowy samochód. Niestety brakuje energii na to by się cieszyć, siły na relacje, czasu na życie. Jest dysonans. Bo przecież są powody do radości, a o nią samą jakoś ciężko. To skrót. Nie chcę więcej o tym pisać. Czuję złość.

Trener to dla mnie zawód zaufania społecznego. Niezależnie od tematu, z którego prowadzisz zajęcia, Twoi uczestnicy patrzą na Ciebie jako na kogoś od kogo można się uczyć. Przenikasz do ich świadomości, bo tam stoisz. Ci, którzy są ciekawi tematu biorą Cię w całości, Ci co mniej filtrują, ktoś powie On nie, ale i tak Cię słucha. Więc to, co mówisz ma znaczenie dla zmiany. To jak mówisz (jak pracujesz), do jakich obserwacji zapraszasz grupę, na co kierujesz uwagę, kształtuje te osoby, a zaraz później za ich sprawą kolejne. To zawód związany z odpowiedzialnością. Owszem jak w niektórych reklamach to zawód dobrze wynagradzany. Jednak trzeba się zastanowić, który świat budujesz? Siła czy moc?

Możesz osiągać swój przekaz będąc blisko ludzkich potrzeb, we współczującej postawie, dbając o prawdę w relacjach, pokazując prawdziwe dane, unikając kreowania złudzeń szybkiego luksusu i taniego łatwego piękna. Możesz pokazywać jedną i drugą możliwość i pozostawiać ludziom wybór. Możesz pracować pomagając odnajdować spójność i to co mocne w ludziach, możesz zapraszać wartości i możliwości spoza paradygmatu siły. Możesz pokazywać alternatywne rozwiązania i pozostawać w zgodzie ze sobą i z tematem, celem szkolenia. Możesz wspierać integrowanie sprzeczności, które zatrzymują ludzkie dążenie do wolności. Świat rozumiany jako przyroda i ludzkość jest w kryzysie. Trenerzy kształtują świadomość. Niezależnie od tematu szkolenia. W tym sensie, może i Ty chcesz być wojownikiem zmiany paradygmatu?  

14 lutego, 2020 by DW 0 Comments

Trenerstwo, bilet w jedną stronę?

Kiedy rozmawiam z osobami które zgłaszają się zainteresowane udziałem w Szkole trenerów zauważam ich gotowość do  rozwoju. Kiedy opowiadam o szkole, w której jest oprócz wzruszeń, poznawania siebie, dobrych relacji i coraz większej jasności sporo pracy, słyszę gotowość i chęć. Kiedy straszę wysiłkiem związanym z pisaniem scenariusza, słyszę, że o to im chodzi. I o to chodzi.

Zawód trenera ma wiele twarzy. Możesz wykładać, możesz ćwiczyć, możesz zaglądać do wnętrza procesów, które dzieją się w osobach i w grupie, możesz używać podstawowych albo zaawansowanych narzędzi, możesz pracować na procesie, możesz być bardziej coachem, facylitatorem, mediatorem, prowokatorem, możesz improwizować, możesz pracować na scenariuszu, możesz wreszcie być od ludzi daleko albo blisko, możesz uczyć się od nich i uczestniczyć w ich odkryciach, możesz przeżywać strach i napięcie albo radość i wzruszenie. To naprawdę nie jest wszystko co możesz pracując z grupami. Możesz. Wielu z nich trzeba się nauczyć. Wydaje się proste i oczywiste by przeżywać, stosować, działać… Kiedy jednak masz to włączyć w proces osiągania celów, a dookoła Ciebie siedzi jeszcze kilkanaście osób, które coś chcą, sprawa staje się trudniejsza. Więc ten zawód to ciągłe uczenie się. Każde z tych „możesz” to jedno coś, co może masz a może nie masz w takiej dyspozycji, by sięgnąć po to w roli trenera pracującego z grupą. Każde z nich może przynieść Ci satysfakcję i nie tylko. I tu zaczyna się rozwój. I trwa. To zawód, w którym jesteś w drodze. Droga ta prowadzi do wciąż kolejnych warstw Ciebie. Spotykając się to z satysfakcją to z trudnością, chcesz czy nie chcesz, szukasz. I pojawia się kolejna odsłona Ciebie. Tego/tej, która wie, rozumie, potrafi, chce, sięga po więcej, cieszy się, jest dumna, tym bardziej im bardziej uczestnicy dziękują Ci za ich osiągnięcia w pracy warsztatowej. A ten rozwój masz na każdą inną część życia. I jak tu się nie uczyć?

30 października, 2019 by DW 0 Comments

Yu wei

Chiński znak Yu wei składa się z ręki i księżyca. Sięganie po księżyc. Branie tego co nie daje się wziąć. Sięganie po coś co z natury nie da się wziąć. Za daleko, za duże, za nieosiągalne, za niemożliwe. Za, za, za. Tak oczywiste jest, że nie da się sięgnąć po księżyc. A jednak jest pokusa. Mamy nawet przykład takich dwu co sięgali… 

W paradygmacie materialistycznym, w naszych czasach, w społeczeństwie świata zachodu słowa w rodzaju: „sięgaj gwiazd, możesz wszystko, sky is the limit są mitem sukcesu tych czasów (mitem w rozumieniu ścieżki po której należy, powinno się iść).  Dla bardziej prężnych ego oznacza to: mogę mieć co zechcę. Sukces  jest tym czego powinniśmy oczekiwać od życia. Może nie tylko od swojego. A przecież mit mitem a życie życiem. Raz łatwiej raz trudniej. Przy odpowiednio dużym imperatywie osiągania (sukcesu)  łatwo o frustrację, pokusę pójścia drogą na skróty. Blisko stąd do próby kontroli-usunięcia z drogi tego co przeszkadza. Wtedy przecież uda się to co ma się udać. Tak czy siak wymaga to działania. Robienia czegoś by osiągnąć coś innego i pokonywania przeszkód na tej drodze. Yu wei czyli działanie, to przeciwieństwo niedziałania (wu wei). W taoizmie wu wei i yu wei to podstawowe elementy tej filozofii. Uzupełniające się nawzajem i stojące w dynamicznej opozycji.

A na sali szkoleniowej z grupą, działanie czy niedziałanie? Bo przecież jest coś do osiągnięcia. Bez wątpienia. Więc działanie. Osiąganie. Realizacja ćwiczeń, przekazywanie wiedzy, praca z oczekiwaniami, spełnianie, wyjaśnianie, odpowiadanie na pytania, dążenie do zrozumienia.  Mieszczenie się w czasie. Zajmowanie się tematem i celem a nie tym co niesie proces, na co mielibyśmy ochotę, albo co ważnego pojawia się spomiędzy wierszy scenariusza kiedy jest on realizowany na sali. Zamykanie się w ramie tego po co tu się spotkaliśmy, tak jak ona jest tu rozumiana. Warsztat – edukacja. Trener – ktoś kto uczy. Uczestnik – ktoś kto odbiera i dostaje. Relacja: oddzielenie, zależność uczestnika.Wyższy status prowadzącego. Struktura pracy i dynamika. Widać efekty, po kolei dzieje się i można je odliczyć. Liniowo.  Łatwiej w ten sposób o mierzenie wyników. Wielu, może większość uczestników łatwiej uchwyci co się wydarzyło, jakie mają „przychody” i korzyści w życiu czy pracy. Działanie, robienie, dzianie się, ruch, tempo. „Działo się, oj działo się” to świetna rekomendacja dla warsztatu, kiedy wypowiada ją uczestnik po nim. Łatwo pomyśleć, że co przekazane to nauczone, co wysoko ocenione to dobrze zrobione, co pokazane w atrakcyjnej dynamicznej grze, dobrze zostało przyswojone, co pokazane w atrakcyjny  sposób w nowoczesnej aplikacji to lepiej przyswojone, brak ciszy, brak nudy, wypełnienie tym co wniesione przez prowadzącego. Zmysły bardziej obciążone. Uwaga na ramie. Rama i struktura pracy to bezpieczeństwo.  Prowadzący zaś trzyma się roli, nie wchodzi za bardzo w interakcje, nie dzieli się sobą za bardzo, zaradza rodzącym się problemom, sam odpowiada na wszystkie pytania, mówi z miejsca tego który wie i bierze odpowiedzialność za wynik warsztatu na siebie. Taka forma pracy najczęściej jest atrakcyjna dla uczestników bo nie muszą się narażać na wyjście ze strefy komfortu. Czy jednak o to chodzi? Czy w ten sposób sięgamy (jako uczestnicy) po rozwój? Czy może po księżyc?  Jak włączyć nie działanie? Czy to coś może dać? Czy da się coś osiągnąć w pracy nie pracując? Jakoś trąci absurdem.

Działanie jest ok. Jest bardzo potrzebne. Nie wydarzy się to co konieczne bez działania, robienia i bycia w roli. Jednak powinno je uzupełniać nie działanie. Podążanie. Branie tego co jest za przewodnika i wychodzenie poza granice planu i znanego. Jak to w taoistycznej zasadzie-jedno przenika drugie. Jedno zawiera drugie. Istotą wszystkiego jest zmiana. Robiąc jedno zapraszasz drugie. Nie da się być w jednym. Zmiana i tak nadejdzie. Czy chcesz czy nie. Jeśli odnajdujesz się w działaniu szukaj niedziałania. Jeśli w niedziałaniu również działaj.

Autor: Bartosz Płazak

12 października, 2019 by DW 0 Comments

Emocje w pracy trenera. Strach

W powszechnym doświadczeniu strach to jedna z bardziej niepożądanych emocji. Kryje się pod stresem, tremą,  denerwowaniem się, niepokojeniem. Najlepiej, aby strachu nie było, myślisz. Ale się pojawia, (prawie) zawsze jest. Przed każdym wystąpieniem, warsztatem, szkoleniem, ważną rozmową, egzaminem. Powiem tak: to bardzo dobrze!

Proponuję ci zmianę historii jaką masz o strachu. Jeśli uważasz strach za zagrożenie, jako coś co odbiera ci siłę, kontakt z tym kim jesteś, z twoimi wartościami i z treścią jaką przychodzisz do ludzi, pewność siebie i zaufanie w swoje możliwości, to wierzysz w historię o strachu, która ci zdecydowanie nie służy. Tak, to kwestia historii, w którą wierzysz. Najnowsze badania nad stresem dowodzą, że jeśli wierzymy, że stres nas zabija, to będzie nas zabijał. Dlaczego tak się dzieje? Pobudzenie organizmu na skutek bodźców z zewnątrz, które mózg ocenia jako zagrażające lub nie, jest czymś naturalnym. Ciało mobilizuje się do akcji. Siła tego pobudzenia zależy od specyfiki twojego układu nerwowego, która jest właściwa dla ciebie, ale jeśli dołożysz do siły tej reakcji wpływ myśli, które automatycznie się pojawiają i negatywnie oceniają całą sytuację, to stres się potęguje. Jawne i niejawne myśli sprawiają, że stres cię przytłacza, co z czasem może doprowadzić do wypalenia.

Co więc zrobić? W pierwszej kolejności zmień swoją historię o strachu. Strach, jak każda z czterech głównych emocji, w najbardziej podstawowym wymiarze, to określona ENERGIA w ciele. Energia strachu, to mobilizacja, gotowość do działania. Coś dzieje się dla ciebie ważnego i twoje ciało się mobilizuje. Można nawet powiedzieć, że cię wspiera w danej sytuacji, bo oprócz umysłu masz jeszcze sojusznika w swoim ciele. Tutaj właśnie zaczyna się zmiana stosunku do strachu. Przestaję patrzeć na ciało w strachu jako zagrożenie dla życia czy dobrostanu. Po prostu czuję strach. Zaobserwuj u siebie symptomy tej emocji. Jak się przejawia strach w ciele? Naucz się je zauważać. Zauważaj też myśli, które temu towarzyszą, ale pozostawaj uwagą bardziej przy ciele.

Następnie zadaj sobie pytanie, o czym jest twój strach, czego się obawiasz. Emocje niosą ze sobą INFORMACJE. Co ważnego dzieje się dla ciebie w chwili strachu? O co tak naprawdę w tej sytuacji chodzi? Czego chcę, potrzebuję, gdzie są moje granice, jakie działanie jest potrzebne? Pytaj o to swój strach. I jak już to wiesz, to wykonaj to działanie wykorzystując właśnie energię płynącą ze strachu!

Strach to archetypowa emocja magów, czarodziejów, twórców, kreatorów. Bez strachu nie ma tworzenia. Bez strachu nie kreatywności. Nie ma przekraczania ograniczeń, wkraczania w nowe. I to jest nowa historia o strachu. Strach jest potrzebny do tworzenia, kreowania, wymyślania, planowania. To konfrontacja z naszą wiedzą i otwarcie się na nie-wiedzenie, po to, aby wyłoniło się coś nowego, właśnie w tej chwili, kiedy tego potrzebujemy.

Strach otwiera cię na to co się dzieje, kiedy prowadzisz grupę na procesie. Pozwala ci być w uważności i reagować na to, co się dzieje. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że bez strachu jest to niemożliwe. Jak nie ma strachu, to znak, że rządzi tu głowa, twój plan, jak ma przebiegać cały proces.

Jak praktykować takie świadome bycie w strachu i korzystanie z niego w pracy trenerskiej? Jedną z możliwości jest pójście na warsztaty bez planu jak je przeprowadzić i zobaczyć, co jest potrzebne, co przychodzi od uczestników. To jest możliwe, kiedy jesteśmy w nowej historii o strachu. A więc, bój się i rób!

Emilia Ślimko

27 września, 2019 by DW 0 Comments

Moc parafrazy

Właściwie to nic wielkiego. Powtarzasz to, co przed chwilą powiedziała osoba, z którą rozmawiasz. Zależy Ci na kontakcie i chcesz uniknąć nieporozumień, więc sprawdzasz, czy dobrze rozumiesz, co słyszysz. Być może przez powtarzanie chcesz zapamiętać informacje, które ta osoba przekazuje. Tak może działać parafraza. Stosuje się ją jako podstawowe narzędzie aktywnego słuchania, a usłyszane treści zazwyczaj ubiera się we własne słowa. To wiemy z teorii o efektywnej komunikacji. Ale parafraza, czy inaczej powtarzanie, tego co słyszysz, może mieć o wiele głębszy efekt dla obu stron.

Aby komunikacja miała miejsce, potrzebny jest nadawca komunikatu i jego odbiorca. Komunikat jest zakodowany w specyficzny sposób – jak np. w odpowiednim szyku słów lub gestów, przekazywany przez wybrany kanał łączący obie strony, np. w rozmowie telefonicznej lub podczas spotkania w cztery oczy. Co sprawia, że zwracamy się do kogoś z danym komunikatem? Przyjmijmy kilka założeń. Za każdym komunikatem stoi jakaś potrzeba – czegoś chcemy lub potrzebujemy w związku z tą osobą, sytuacją, naszym stanem w danym momencie. Komunikat możemy zakodować w sposób odpowiedzialny, czyli taki, w którym jasno komunikujemy, o co nam chodzi, albo w sposób nieodpowiedzialny, gdy “owijamy w bawełnę”. To ostatnie nie musi wynikać z naszej intencji, ponieważ niekoniecznie zawsze mamy świadomość, o co nam chodzi, kiedy zaczynamy komunikację. Tak samo odbiorca może w sposób nieodpowiedzialny odkodować nasz komunikat, bowiem może usłyszeć to, co chce lub wziąć nasze słowa za właściwą treść, którą chcemy przekazać. Odbiorca może mieć jakieś poczucie lub wrażenie po odbiorze komunikatu, ale niekoniecznie usłyszeć o co dokładnie chodzi. Może wówczas zachować się w sposób, którego nie przewidzieliśmy.

Jak więc słuchać i odbierać komunikat w sposób odpowiedzialny? Zanim padnie odpowiedź, potrzebne jest nam jeszcze jedno założenie: komunikacja trwa dopóki właściwy komunikat nie zostanie odebrany, czyli usłyszany. Innymi słowy: jeśli usłyszysz, co do ciebie mówię, i będę mieć pewność, że to, co słyszysz, jest tym, co do ciebie mówię, to pojawi się we mnie uczucie ulgi, że zostałam zrozumiana i mogę zakończyć tę komunikację. I zająć się czymś innym. W innej sytuacji może być tak, że przez cały dzień będę próbowała ci to przekazać na wiele różnych sposobów, do momentu aż usłyszysz, w czym rzecz. I tutaj ze swą mocą przybywa parafraza.

Najlepiej przetestować to przy najbliższej okazji. Kiedy kogoś słuchasz, poproś, aby w czasie swojej wypowiedzi robił/robiła krótkie przerwy, abyś mógł/mogła powtórzyć to, co słyszysz. Nie ma potrzeby, aby ubierać to wyszukane własne słowa, powtarzaj możliwie wiernie  i często. Umów się ze swoim rozmówcą, że po każdym powtórzeniu da ci sygnał, że to jest dokładnie to co powiedziałeś (najprościej słowem TAK) albo niech cię skoryguje, jeśli to nie to (powtórzy jeszcze raz, co chce powiedzieć). Być może wydaje ci się to teraz dość sztuczne, niemniej w praktyce, po chwili powtarzania, odkryjesz, że rozmowa zmierza do sedna – tego co ma być przekazane. Kolejne potwierdzenia – TAK – od osoby, z którą rozmawiasz, pozwolą jej bez blokad z twojej strony, powiedzieć dokładnie to, co potrzebuje być wypowiedziane. Co więcej, takie powtarzanie i potwierdzanie, pozwala zejść głęboko w procesie wewnętrznego odkrywania, o co tak naprawdę chodzi, a więc jaki jest najgłębszy komunikat. Gdy osoba, z którą rozmawiasz powie dwa razy to samo po twoich powtórzeniach, to jest najprawdopodobniej właściwa treść, która ma do ciebie trafić. Jest to tzw. pętla domknięcia komunikacji.

Niektórzy mówią, że pod każdym aktem komunikacji kryje się komunikat “kocham cię”. Zapraszam cię do eksperymentu, by to sprawdzić.

Emilia Ślimko