KONTAKT

Adres:
Gajrowskie 12a
11-510 Wydminy

Bartosz Płazak tel. 502 351 161

Obserwuj nas

Category: Blog HST

15 kwietnia, 2017 by DW 0 Comments

Jak ty to robisz?

Ale co?
No że jakoś tak płynie i coraz bardziej ludzie pracują na tym warsztacie…
Nie wiem, jakoś tak, jestem tu…

Jak to robić żeby uczestnicy warsztatu chcieli się angażować?

Niezwykłe było dla mnie, kiedy prowadząc serię warsztatów trenerskich dla biznesu spotkałem się ze zdziwieniem a zarazem jakimś rodzajem uwolnienia, kiedy zaprosiłem uczestników do dyskusji na temat jak w pytaniu z początku akapitu. Kiedy grupa zaczęła analizować to co robiliśmy od rana (to co ja proponowałem i robiłem, reakcje uczestników i to co się działo w grupie), okazało się, że nie ma wykładu, Power Pointa, kamery, uśmiechniętych buziek na rysunkach, nakazów, zakazów, „budującej autorytet pewności siebie prowadzącego”, dowcipów na okoliczność trudności, filmów, i że jakoś nikomu tego nie brakowało. Za to z czasem mieliśmy bogatą, otwartą dyskusję, sporo prawdy, podejmowanie ryzyka, stawianie trudnych pytań każdy każdemu, mówiliśmy o tym czego nie wiemy, co chcemy, a czego nie, co się podoba, a co nie, z czasem zaczęliśmy mówić nawet co czujemy (o korporacyjna zgrozo! ) a nawet ujawniliśmy, że nie jesteśmy ani wszechwiedzący, ani idealni. Na szczęście chroniła nas zasada tajemnicy. Weszliśmy na dużo wyższy poziom swobody, lekkości, zabawy i nauki zarazem. Nikt nie szturchał prowadzącego, ani sąsiada, za to coraz więcej było pytań o szczegóły tematu. Zaskakujące, unoszące, angażujące. Radość pracy. Do dziś pamiętam. I nie tylko ja pewnie.

Była też grupa, która z rozsądkiem i zaangażowaniem pukała się w czoło. Trener musi podawać wytyczne, mówić jak jest, stwierdzać i dawać dobre rady. (czyli powiedz mi co mam zrobić). Najlepiej gdyby się nie przestawał uśmiechać, był miły, prowadził ciągły wykład z możliwie dynamiczną prezentacją, muzyką w przerwach, szumem wodospadu w czasie pracy własnej, tak żeby nie trzeba było nic robić by utrzymać uwagę i nie zasnąć. Nie trzeba by wtedy wchodzić w żaden kontakt, niczego ryzykować. Oczywiście prowadzący będzie mówił o czym sam uzna za stosowne, a my potem ocenimy jakość i powiemy co czy też ile nam to przyniosło. Nie podejmiemy próby zapytania, dyskusji, ujawnienia wątpliwości, bo nie od tego tu jesteśmy. Ostatecznie idąc tu liczyliśmy się z tym, że będzie to kolejne nudne szkolenie, a my stracimy tu dzień nic, bądź niewiele zyskując.

I tak właśnie jestem w ciągłej dyskusji z uczestnikami warsztatów trenerskich, liderami , zamawiającymi szkolenia, a nawet trenerami. Chodzi o to na ile powinniśmy prowadząc warsztat wchodzić w realny kontakt z grupą. Jakie to niesie ryzyka i jakie korzyści. Na ile trener prowadząc grupę (obojętne na jaki temat) powinien wychodzić „ze sobą”, ujawniać własne prawdziwe doświadczenia, refleksje, emocje? Jaki to ma wpływ na uczestników warsztatu, realizację celów szkolenia, bezpieczeństwo i rozwój grupy, atmosferę, nastawienie, a może idąc dalej na całą organizację, społeczeństwo, pole świadomości ludzkości? Czy może jednak warto się trzymać tematu, scenariusza, agendy i bezpiecznie dobrnąć do końca, kiedy ludzie coraz bardziej zamykają się w sobie nie czując kontaktu z prowadzącym, kiedy są w trakcie odgrywanie scen teatru „Ja do was to co muszę, a wy róbcie co mówię” (z uśmiechem).

Dlaczego nie wchodzimy w kontakt? Co stoi na przeszkodzie? Jak wygląda szkolenie, warsztat kiedy trener naprawdę jest? Jakie korzyści ma wreszcie sam trener z takiej postawy ?

Siła czy moc? Oto jest pytanie. Perswazja czy realny kontakt ? Dużo na ten temat w trakcie zajęć Holistycznej Szkoły Trenerów.