Samowspółczucie vs. samokrytycyzm

Samowspółczucie vs samokrytycyzm
Na progu wejścia w Nowe stają różne przeszkadzające zjawiska. Wewnątrz rozpoczynają się dialogi na zewnątrz stają osoby i zdarzenia oddalające zmaterializowanie się nowego Ja. Spośród osób wchodzących w pracę z grupami, uczących się jej, wiele napotyka te przeszkody. Praca z grupami staje się więc coraz dalej na horyzont zdarzeń odłożonym decelowym czymś.
Perfekcjonizm zajmuje szczególne miejsce wśród przyczyn odsuwania zmiany. Jest on wymagającym przeciwnikiem, tworzy bowiem iluzję stania po stronie zmiany. W końcu doskonalenie umiejętności, robienie jeszcze kilku kursów, szkoleń, przeczytanie książek czy słuchanie podcastów świetnie przygotuje mnie do realizacji dzieła. Bo teraz jeszcze nie jestem gotowy/a. To wielkie, złożone dzieło i jeśli wziąć pod uwagę wszystkie kryteria bycia przygotowanym to może nawet nigdy nie będę. A już na pewno nie szybko. Bo muszę być doskonale przygotowany/a. I nie akceptuję opcji niedoskonałości co chroni mnie przed porażką. Nie jestem jeszcze dość dobra/y. Więc zrobię jeszcze coś, jeszcze coś, bo nie jest dość. Nie podejmę się przecież realizacji małej porcji dzieła, mogłoby to pokazać, że jestem „tylko” na tyle gotowy. A mam być na całość, od razu.
Perfekcjonizm zakotwiczony w niepewności, niewłaściwej, niskiej samoocenie, eliminuje kolejne próby, zaprzecza błędom, trudnościom, cierpieniu, chroni przed każdym dowodem niedoskonałości. Główne przekonanie głoszone przez perfekcjonistę to „nie jesteś dość dobry”. Stąd blisko do robienia więcej, mocniej, bardziej, co prowadzi do traktowania się coraz gorzej, bardziej wymagająco, blisko do instalowania nierealistycznych oczekiwań, prowadzących do porażki, i w zestawie, do dalszych większych oskarżeń. Objęci głosem perfekcjonisty widzimy swoje wady a nie zalety, słabości a nie mocne strony, zagrożenia a nie szanse. Przyjmujemy perspektywę, iż pobłażliwość, a tak raczej widzimy współczucie z miejsca perfekcjonisty, może doprowadzić do kolejnych trudności. Ten mit potęguje niepewność, odgradzanie się, prowadzi do rezygnacji, zamiast bliskości z innymi w uniwersalnej słabości. Bycie pod wpływem perfekcjonisty rodzi odruchowe krytykowanie się, przynoszące zalew emocji, to z kolei obniżenie energii, nie podejmowanie działania, pozostawanie w starym i koło krytyki zaczyna się od nowa.
Istnieje kilka umiejętności, które o ile posiadamy, mogą przełamywać perfekcjonistyczne odruchy. Samooskarżanie, krytykę, branie za dużo, przytłaczanie się nadmiernymi oczekiwaniami można zatrzymać a na pewno zmniejszyć. Pozostawienie ich bez pracy nad nimi, nieuświadomionych, widzianych w pozytywnym świetle może być jedną z przyczyn unieruchomienia w drodze do nowego ja.
Współczująca postawa wobec siebie jest być może najważniejsza na drodze do osłabienia perfekcjonisty. Współczucie czyli traktowanie siebie jak innych bliskich i takich na których nam zależy ludzi. Nie jest takie współczucie ani pobłażaniem, ani lenistwem, ani nieodpowiedzialnością. To właśnie perfekcjonista, krytyk, popychacz tak będą mówić o współczuciu, to ich ograniczona perspektywa. Samoakceptacja, umiarkowane dawkowanie zadań, wspierająca obserwacja rezultatów działania, wybaczanie błędów to aspekty współczucia dla siebie.
Nie musimy wybierać między odpowiedzialnością a samo współczuciem. Współczucie tworzy przestrzeń na rozwój. Rozwój, nauka na błędach i zadowalających efektach, wzmacnianie mocnych części i wyciszanie słabych to właśnie odpowiedź(alność). Jest ona możliwa tym bardziej im mniej jednostronnej, krytycznej i popychającej narracji perfekcjonisty w dialogu wewnętrznym.
Krytyka popycha, przyspiesza, zamyka, stresuje i kieruje uwagę w miejsce popełniania błędów, zaprasza też do unikania ujawniania tychże, co zmniejsza szanse na uczenie się. Lęk powodowany przez krytykę nakręca błędne koło większych wysiłków, sprzyja oderwaniu się od głębszego sensu, pierwotnej intencji, esencji. Współczucie prowadzi do uczenia się na błędach, ułatwia mobilizację i dorastanie do kolejnych wyzwań o ile odium krytyki zostaje zmniejszone bądź odsunięte.
Zadanie więc w zmianie a pewnie i w całym życiu, to zastąpić przewagę perfekcjonisty-krytyka przewagą współczującego. Samo-współczucie to nie słabość, nie egoizm, nie pobłażanie. Samo-współczucie to dbanie o siebie, dobre zwracanie się do siebie i mówienie o sobie w myślach, stawianie sobie dobrze granic, dawanie komfortu, dbanie o ciało, czuły dotyk, masaż, uczciwe rozważanie racji innych z uwzględnieniem racji swoich, pamiętając o sobie.
Wskazówki do budowania samo-współczucia to:
Kształtowanie dialogu wewnętrznego na swój temat w sposób współczujący, celowe przeformułowywanie oceny na bardziej obiektywną, przychylną, akceptującą, zatrzymywanie i podważanie krytycznego głosu, przebaczanie sobie błędów i obserwowanie się z intencją widzenia swoich mocnych stron. Wsparciem dla budowania samo-współczucia jest uważność i zgodna na dzielenie z innymi trudności, jako zjawisk uniwersalnych dla wszystkich ludzi. To ostatnie odwraca osamotnienie często towarzyszące obecności krytycznej perfekcjonistycznej obecności wewnętrznej.
Rozważ zawarcie ze sobą 5 umów żeby poruszać się w kierunku od perfekcjonizmu do samo-współczucia:
- Mogę wykonać część zadania, nawet niewielką i wrócić później.
- Dzielę mój projekt na mniejsze części i planuję ich wykonanie w czasie.
- Rozpoczynam od najtrudniejszego/najłatwiejszego. Świadomie wybieram.
- Akceptuję niedoskonałość mojego dzieła, zrobione jest lepsze niż doskonałe/odłożone.
- Tak jak wszystkim innym tak i mnie może się zdarzyć, że coś pójdzie inaczej niż zakładałem.
Tekst napisany bez pomocy AI. Tekst jest wynikiem 20 letnich doświadczeń autora w pracy z grupami.