Warsztat czyli co? Czas. Trochę bardziej w wątku biznesowym…
Cytuję: „Przecież możesz zrezygnować z tych kilku ćwiczeń. Po co to. Powiedz im po prostu jak ma być i będą wiedzieć. Nie mamy czasu. To decyzja kierownictwa”.
„Efektywnie wykorzystać czas oznacza zaczynać tuż po przerwie, od startu zajmować się tematem i do następnej przerwy nieustannie przekazywać wiedzę, nie traćmy czasu na co inne”.
„W ostatnich latach w jednej znanej dużej firmie szkolenia dla nowych pracowników skrócono z 5 dni do jednego. To optymalizacja czasu przygotowania pracowników”.
Powyższe cytaty mogą się wydawać nierealistyczne ale niestety realistyczne są. Zasłyszane są przeze mnie w rozmowach z osobami pracującymi w dużych firmach, uczestnikami warsztatów, uczestnikami szkoleń (szkół) trenerskich .
Czas szkolenia to bardzo zagadkowe zjawisko. Okazuje się bowiem, że można zmieścić pięć dni w jednym. Zrezygnować z pewnej części szkolenia też można. Można też załadować do jednostki czasu niemal ( sądząc po pewnych ofertach w Internecie ) nieskończoną ilość treści. Czas szkolenia jest więc rozciągliwy, pojemny, i bywa, że dodaje specjalnej energii wydarzeniom w swoim przebiegu, tak, że stają się one bardziej kaloryczne. Czyli, że uczestnik wychodzi jednak i tak nauczony. No bo jak inaczej to wytłumaczyć, że coraz krócej zajmuje zrobienie coraz więcej? Ok. Jest jeszcze kilka innych czynników efektywności ( czyli tych co się nimi ją uzasadnia, że ona jest). Ale tym razem skupię się na czasie.
Jeżeli przyjąć, że celem szkolenia, warsztatu ( użyję tych słów zamiennie tym razem, choć kompletnie nie są one dla mnie synonimami ) jest uzyskanie zmiany u uczestnika, manifestującej się nowym zachowaniem to:
- Godzina czasu jest w moim rozumieniu czasem całkowicie znikomym, nie zrealizujemy celu.
- Dzień to bardzo mało czasu.
- Dwa dni to czas, w którym być może uda się taki cel zrealizować.
Uważam, że sedno problemu jest w tym, jak rozumiemy sens szkolenia (warsztatu).
O ile widzimy go w przekazaniu wiedzy (wykład, prezentacja) rzeczywiście możemy mówić o ilości. Ilość wiedzy, mierzona ilością punktów programu w jednostce czasu może być większa czy mniejsza zależnie od głębokości potraktowania tematu i od szerokości programu. O ile jednak idzie o zmianę zachowania to trzeba jeszcze popracować nad zastosowaniem wiedzy w praktyce czyli wykazywaniem przez uczestnika zachowania powiązanego z nabytą wiedzą. Zważając na to, że uczestników jest więcej niż jeden, dobrze by nie więcej niż 12 w grupie praktykującej, czas ten wydłuża nam się odpowiednio. Później warto jeszcze popracować nad nastawieniem: emocjami, przekonaniami, które to zachowanie mogą wspierać bądź hamować kiedy to ma się pojawić w realnym środowisku pracy. Ponownie pamiętając o ilości osób. I to ciągle jeszcze spory poziom abstrakcji więc wypada poćwiczyć w symulowanych warunkach środowiska pracy. Ja widzę tu potrzebę kolejnej porcji czasu. Nie godziny, nie dnia a cyklu warsztatów o ile mówimy o wielu kompetencjach stanowiących zestaw potrzebny w danym zawodzie, stanowisku, czy w danej roli.
Tym samym godzinna pogadanka nawet jeśli zrobimy jakieś aktywizujące ćwiczenie raczej nie jest powodem by mówić o tym, że ktoś został przeszkolony, czytaj, będzie zachowywał się w oczekiwany sposób. Można mówić, że ktoś został wstępnie zapoznany z jakąś tematyką, może coś drgnęło w jego świadomości, może pojawiła się jakaś tendencja do refleksji (np. że sporo pracy i czasu jest potrzebne by osiągnąć biegłość).
Jednodniowy warsztat dla nowej startującej w danym składzie i temacie grupy to czas, w którym można przekazać wiedzę, poprowadzić trening umiejętności, krótko pozajmować się postawami, które wspierają albo utrudniają stosowanie wiedzy i wdrożenie umiejętności. Na podstawowym poziomie. Nie starczy już czasu na pracę nad zastosowaniami kompetencji w praktyce, a zwłaszcza w wielu wariantach sytuacji, do której umiejętność jest dedykowana.
Jaki cel ma więc skrócenie w poważanej firmie szkoleń wstępnych z 5 do 2 czy jednego dnia?. Około 20 lat temu szkolenia te trwały nawet dwa tygodnie a słyszałem o miesięcznych. Jak się to ma do jakości którą te firmy nam oferują, i której tyle jest w reklamach? Pójdę dalej. Czy można się nauczyć obsługi klienta, negocjacji, sprzedaży, bycia liderem, w krótkim szkoleniu? Mam na myśli kompetencje społeczne. Pomijam wiedzę produktową jaka jest potrzebna do pracy. Jak myślą o tym uczestnicy takich szkoleń? Komu o tym mówią? Jak się czują (gotowi do pracy?)? Jak zatem traktujemy się nawzajem? Serio? Firma pracowników, pracownicy firmę ( za chwilę), firma Klientów, pracownicy kierowników? O ile możemy mówić o tym że nie rozumiemy głębi tego zjawiska to pozornie jest to oczyszczające z zarzutów. Jednak problem fikcji pozostaje.
A jak to jest w warsztatach rozwojowych? CDN.
Powiązane
Holistyczny trener. Dwa kroki do holizmu.
Dwa kroki do holizmu Zgodnie definicją...
Po co pracującemu z grupami warsztat pracy z sytuacjami trudnymi?
Trudności, trudni uczestnicy, wymagające sytuacje, zagrożenia, zakłócenia, zaskakujące, nieoczekiwane zdarzenia (…) czyli nie...