KONTAKT

Adres:
Gajrowskie 12a
11-510 Wydminy

Bartosz Płazak tel. 502 351 161

Obserwuj nas

Żagle. Męskość. Warsztat. Taki mix.

O męskim rejsie z warsztatami. Wielkie Jeziora Mazurskie 2018’ 

Różne są głosy o żeglowaniu. Najczęściej, że to piękny sport. Wiatr, woda, żagle, plenery, przyroda. To prawda. Doznania pod żaglami są wspaniałe, wiem o tym dużo z własnego doświadczenia. Jest też druga strona żeglarstwa Rzadziej mówi się o tym, że żeglarstwo to praca, uczenie się, poznawanie,  docieranie, spotykanie siebie i innych ludzi, że bywa tyleż nudno co stresująco, tyleż szybko co powoli, tyleż zwyczajnie co niezwykle, tyleż wietrznie i na fali co na patelni i w bezruchu. O ile humory załogi dopisują cała ta huśtawka różnych stanów sprzyja nam rozwija i może być świetną okazją do przeprowadzania warsztatów rozwojowych.

Całej tej gamy zjawisk przyrody i procesów między ludźmi doświadczyliśmy na męskim rejsie w czerwcu 2018r. W pomyślnej kolejności następowania po sobie, jak na załogę, która ze sobą pływała pierwszy raz, a  80% nie pływała nigdy 😉 przystało. Zaczęło się od spokoju, lekkiego deszczu, małego wiatru, przez stany średnie a skończywszy na potężnym przechyle, spienionej fali i porywistym wietrze, w słoneczno szaro-granatowym krajobrazie rozbujanego jeziora Kisajno. Pokonaliśmy sporą trasę bo z Pięknej Góry  przez jeziora Niegocin, Boczne, Jagodne, kanałami na południe na Tałty, Mikołajskie, Śniardwy, Ryńskie, kanały z powrotem, aż na Zimny Kąt na Kisajnie. Sprawność załogi rosła z każdą godziną. Stawianie masztu, żagli, zwroty i skomplikowane manewry, bardzo dużym jak na warunki szuwarowo bagienne jachtem, w coraz bardziej wymagających warunkach wyraźnie przyspieszało, mniej męczyło i mniej wymagało słów. Za to więcej błysków oka, uśmiechów i pokrzykiwań. Jak to żeglarze. Wiecie J

O męskości są ostatnio bardzo różne słuchy. Kryzys, rozkwit, przemiana, wzbogacenie, przeplatanie z kobiecością… Męskość to coś czym mam wrażenie jednak przede wszystkim za mało się zajmujemy. My mężczyźni. Nie wiem jak kobiety. Może też. Tych kilka dni w męskim gronie dało nam przeżyć tyleż samo przekrój żeglarstwa co męskości. Jedno wywoływało drugie z pola możliwości. Podobnie jak rejs leniwie, ale konsekwentnie w głąb naszych spraw rozpędzała się dyskusja. Powoli acz wytrwale pojawiały się nasze historie, potrzeby, ciekawość, wsparcie, konfrontacje poglądów, emocje. Coraz więcej uczyliśmy się od siebie nawzajem. Z biegiem dni, mil, łopotu żagla i obrotów łódkowej śruby dawaliśmy sobie coraz więcej słów i coraz śmielej. Podobnie też braliśmy od siebie. Męskość w 5 dni – nie ma szans. Z pozoru, albo gdyby się zapierać, że mamy zgłębić albo 😉 wyczerpać temat. Kiedy jednak pojawia się czyjaś historia, czyjeś pytanie, czyjś dylemat, prawdziwy od żywego człowieka, czas zwalnia jakoś. I mam wrażenie, że odsłania mi się bardzo dużo. Że jest czemu się przyglądać. Jest z czego się uczyć. Nawet jacht pochylał się łagodniej jakby. Za to w sercach i umysłach coraz więcej dzieje się i szybciej. Większa śmiałość i ochota. Większa satysfakcja.

Pracowaliśmy od rana. Od wstawania już się zaczynało a potem od stawiania żagli przyspieszało. Przy śniadaniu, gotowaniu i sprzątaniu. Obiedzie i kolacji. Na jeziorze w kanale i na postoju w trzcinach, leśnych zatokach i szuwarach (bo portów unikaliśmy z potrzeby skupienia i ciszy). Wiele słów, zdarzeń, interakcji było pretekstem do ożywionych wymian. Najpierw o tym co się stało tu i teraz by za chwilę przenieść się w przestrzeń bardziej abstrakcyjną i uogólnioną – męskiego życia, relacji, pracy, życia nas samych. Różnice wieku, doświadczeń,  środowisk z których pochodziliśmy, różnice w postrzeganiu zjawisk dawały ogromne pole inspiracji. Humor, a jakże, męski, rubaszny, otwarty, najeżony tym co faceci sobie lubią dać nawzajem a jednocześnie serdeczny i uważny: bez przerwy. Ten żagiel był cały czas postawiony. A my coraz śmielej go napędzaliśmy.  Nie brakło też flauty(cisza, brak wiatru) czyli zadumy, ciszy, zastanawiania się. Gdyby ktoś wątpił były też zorganizowane ustrukturyzowane zadania warsztatowe w grupie.

Wieczorami zaglądaliśmy głębiej, pojawiały się prace nad indywidualnymi problemami. Bywało o pracy, rodzinie, relacjach z ojcem, matką, rodzeństwem, kobietą, dziećmi, pracą, czasem, rozwojem i sobą samym. Bywało do 22 wieczorem  a i do 02 i zaczynało już szarzeć… Niekiedy ta męska wymiana nie pozwalała nam iść spać. Już za tym tęsknię.

Ważne, może najważniejsze na tym rejsie, co obserwowaliśmy to brak potrzeby wyczynu. Co to jest dla faceta? Raczej sporo.  Pomimo deklaracji pójścia w ambitną trasę odpoczywaliśmy. Ktoś przysnął w trakcie pływania na silniku, ktoś spał do 9tej, ktoś się wyłączył by poczytać, ktoś inny podziękował za dyskusję wcześniej by  o siebie zadbać. Warte to uwagi o tyle, że zdaje się tego ( odpoczywania, dbania o siebie) w tej grupie, a może w cały męskim świecie raczej nie ma za dużo. Zauważyliśmy to, że sobie pozwalamy na regenerację ze sporą satysfakcją. Dostrzegliśmy potrzebę bilansowania wysiłku odpoczynkiem i to że o niej zapominamy biegnąc. Ktoś powie: oczywiste. Ja odpowiem: nie kiedy biegniesz bardzo długo.  Ostatecznie to odpoczywanie tu dodało nam tylko pary do pracy, żeglowania, zabawy i śmiechu. Zdarzyło się nam na bębnach pograć i gitara się pojawiła. Dla urozmaicenia w całej powadze naszych rozważań;).  W końcu to tylko 5 dni. A raczej aż 5 dni. Odpoczywanie i zatrzymywanie się może też wnieść do codziennego życia więcej niż nam się wydaje. Jakoś mam wrażenie, że o tym był ten rejs. Akurat ten, męski, 5 dniowy.

Nie brakło zażyłości. Pożegnania chwilę trwały.  Jakoś nie chciało nam się wyjeżdżać. Na koniec brzmiało głośno pytanie: kiedy następny raz? Dlaczego za rok? Jak wcześnie powinniśmy się zebrać?

Cóż, mam wrażenie, że w Polu ten rejs już jest. Teraz trzeba go tylko zmaterializować.

Organizacja Rejsu:

Holistyczna Szkoła Trenerów: https://hst.edu.pl

Alcha ośrodek rozwoju osobistego: http://www.alcha.pl/

Dodaj komentarz