Szybkość, zmienność, nieprzewidywalność cechują dziś nasze środowisko życia. Liniowe algorytmy działania oparte na akademickiej wiedzy i doświadczeniu przeszłych pokoleń coraz trudniej zastosować, by dobrze żyć. Wielu z nas zauważa to i doświadcza tego. Wielu szuka swojej ścieżki.
Świat rozwojowy od dłuższej chwili przywołuje model VUCA, który pochodzi z U. S. Army War College i opisuje rzeczywistość i reagowanie na nią w dzisiejszych czasach, by wygrać albo chociaż przetrwać w skali makro – to mają przed oczami wojskowi . Sam model jest warty uwagi, bo ujmuje zgrabnie w czterech słowach diagnozę rzeczywistości i odpowiedź na nią też w czterech. Zauważam go więc i biorę sobie do rozważania. Piszę o nim, bo widzę też jego zastosowanie w codzienności (zwłaszcza teraz) i w pracy z grupą.
VUCA, akronim od słów: zmienność (volatility), niepewność (uncertainty), złożoność (complexity) oraz niejednoznaczność (ambiguity).
Zmienność, a mam ochotę napisać – codzienność. Przepisy, kolory stref, zmiany zasad uczenia się w szkołach, niemożność spotykania się, zmiany decyzji decydentów, uczestników szkoleń, śnieg w lecie i lato w zimie. Chaotyczne zmiany, które burzą dotychczasowe plany, zamiary, uderzają w nadzieje, wywołują emocje, przekreślają albo podważają to na co czekaliśmy. Chwieją naszą postawą zwycięzcy, albo przynajmniej tego co zachowa to, co ma. Pytanie: jak sobie radzić, o co się oprzeć, jak podejmować decyzje, skąd czerpać energię?
Niepewność i znów … codzienność. Efekt domina. Pierwsza kostka przewraca się, bo są zmiany bieżące. Wiele kostek w wielu ustawieniach, w wielu miejscach dla wielu ludzi w wielu krajach, krzyk w mediach i dotykające mnie na co dzień pytania bez odpowiedzi sprawiają, że czuję się niepewnie. Reguły są pełne usterek, kolejność zdarzeń przestała być powtarzalna, odstępstwa, wyjątki i zapisy drobnym drukiem. Rząd drukuje pieniądze choć wiemy czym to grozi, lekarze nie leczą bo się boją i mają zakaz. Nawet jeśli to nie cała prawda, kiedy to widzę moja pewność się kurczy. Pytanie: skąd wsparcie, w czym oparcie, skąd wiedza i rozumienie jako fundament decyzji, skąd energia by trwać przy sobie ?
Złożoność, czyli codzienność ? Kiedy zauważam, ile nowych, płynnych, nakładających się na siebie informacji, plotek, wymogów, osób oczekujących na mój czas w różnych obszarach aktywności mojej i czyjejś trudno mi decydować, co jest ważniejsze, od czego zacząć, co z czego wynika. Trudno o jednoznaczne przesłanki w pracy, życiu, decyzjach.
Niejednoznaczność, czyli codzienność ? Wiele osób mówi na ten sam temat różnie i z pełną pewnością siebie. Fejsbuk pełen kłótni, pouczania, małych wojenek, dobrych intencji. Gdy się przyjrzeć każdy piszę po prostu ze swojej własnej perspektywy, przekonany że ma rację i że jest to ważne by to akurat powiedzieć. Nakładanie się różnych treści mówiących na ten sam temat, ograniczony czas na wniknięcie w ich znaczenie i na sprawdzanie oznacza działanie w sytuacji ograniczonej percepcji, decydowanie w stanie „nie wiem, czego nie wiem”.
Jakże ten model, w tej części definiującej moje położenie przypomina pracę na procesie. W zmienności o niezwykłym tempie zmian zachowań, emocji, relacji, w niepewności tego co członkowie grupy wniosą, jakie emocje to w nich wywoła, w złożoności przyczyn i niejednoznaczności celów ich zachowań. Ot, proces w rozwijającej się grupie treningowej. W warunkach ogólnie założonego celu, poruszam się w oparciu o siebie, popełniam błędy, mylę się, uczę, polegam na grupie, która współdziała, jest w kontakcie, dialogu, wreszcie wracam do swojej wizji końca treningu, wizji siebie jako prowadzącego, wizji tego co ma trening dać uczestnikom. A może jeśli popatrzeć chwilę głębiej to VUCA mówi o tym, w jakich warunkach na co dzień żyję? Tylko ja tego tak nie nazywam? Nie używam tych słów, ale przecież widzę to co one oznaczają codziennie w swoim życiu.
W modelu VUCA na każdy element tego co dziś jest wyzwaniem, ładnie to nazywając, a może trudnością, czy może właściwością codzienności , są odpowiedzi.
W obliczu zmienności trzymaj się wizji. Słusznie. Trzeba jednak najpierw ją mieć. W warunkach pracy w państwie, korporacji, małej firmy zarządzanych opiekuńczo, czytaj patriarchalnie, to raczej ktoś ją miał. Często praca oznaczała realizację czyjejś wizji i często też polegała jedynie na jej realizacji. Wymaga to pracy, by nagle z zaopiekowanego wykonawcy przejść do roli wizjonera a później znów do wykonawcy. Sporo pracy a jednak możliwe. Trzeba też popracować, żeby się poznać, bo mieć wizję to jedno a się jej trzymać w warunkach trudnych to co innego. Warto poznać swoich wewnętrznych wrogów. Strach, paplający umysł, krytyka i tych co na zewnątrz. Będzie łatwiej o wizję, która jest antidotum na zmienność. Ciągnie jak koń po pagórach zmieniających się warunków.
Na niepewność odpowiadaj wspólnotą, która niesie dialog, wymianę, współpracę, partnerstwo i oparcie. O, prawda. Pięknie powiedzieć. Po tylu latach namawiania do niezależności, oddzielania się, indywidualizmu i osiągania sukcesów w pojedynkę, pracy po godzinach w samotności. Rzeczywiście fajnie polegać na wspólnocie, rodzinie, bliskich osobach. A kto uczył się w szkołach budowania relacji, mówienia o emocjach, stawiania granic, proszenia, odmawiania itp.? Mam wrażenie, że nieliczni. A wspólnota, ta dobrowolna, potrzebuje jakości relacji. I na pewno jest lekarstwem na niepewność.
Złożoność : podejmuj decyzje na bazie wystarczającej ilości danych. W moim tłumaczeniu to znaczy nie wszystkich danych. To również znaczy na bazie intuicji i to znaczy też po prostu dorośle, (dorośnij), bo nigdy przecież nie ma dostatecznej ilości danych, żeby było całkiem na pewno. Z resztą „całkiem na pewno” nie istnieje. I tu znów się zgadzam z VUCA. Wystarczająco dobra matka, ojciec, wystarczająco dobry mężczyzna , dobra kobieta zamiast doskonałej/go. Osiąganie tego, co doskonałe zawsze wiązało się z nerwicą. Teraz już wiadomo, że można nie osiągać. Uff. Nawet tak będzie lepiej. Ba” nie osiąganie” jest doskonałością. Lepiej bowiem mieć warsztat on Line i poprowadzić go ku korzyściom wszystkich niż chcieć więcej i ryzykować spotkanie (w czasach kowid). Próbowanie , kierowanie lecącym pociskiem jest lepsze niż nie strzelanie wcale. Choć można nie trafić. Niedoskonałość zaczyna być akceptowalna a nawet w cenie.
Niejednoznaczność: tu model wojskowych przynosi uwaga: otwartość na popełnianie błędów, akceptację ryzyka, działanie poza strefą komfortu. Uff. Nareszcie. Poza strefą komfortu jestem zawsze i nawet to lubię. To moja strefa komfortu. Ryzyko akceptuję. Błędy popełniam. To znaczy ze mną wszystko ok. J Jednak praca na procesie, a może już raczej życie na procesie dało mi sporą wyprawkę na te czasy. Jednak domyślam się, że dla osób, którym przyświecało chronienie się od tychże będzie ciężko. To wielkie wyzwania. To poleganie na sobie i brak algorytmu, procedury. Brak, bo i tak trzeba by je było w kółko zmieniać. Czas korzystać z siebie.
Mam dziwne wrażenie, że ten model VUCA mówi żebyśmy odwoływali się do tego co miękkie w nas, do serca, do wspólnoty, do uczenia się (czytaj rozwijania się). Mija czas betonu procedur, nadchodzi więcej człowieka. Jednocześnie zauważam, że teraz kiedy VUCA przyszła z wojska i ma stamtąd moc, ludzie jakoś chcą jej słuchać. Ale czy ona nie jest po prostu o dorosłości? Wizja, ryzyko, błędy, uczenie się, poleganie na innych, decydowanie w zmienności i niepewności… jak na moje oko codzienność… Poza schematem. Ładuj, pal, cel. Cel się rusza.
Czyż zatem w całości nie układa się to w elastyczność i poleganie na sobie? Czyżbyśmy rezygnowali z kontroli na rzecz działania w ogóle? Jak teraz tabelka profesjonalisty będzie się zgadzać, jeśli przyjdzie może zrezygnować z perfekcji na rzecz wystarczając ości, z całości na rzecz części, z wszystkiego na rzecz trochę? Bo po drugiej stronie będzie nic? Czy to nie są czasy, w których VUCA będąca wytworem wojny umysłów o więcej, przynosi tymże umysłom przed oczy kres ich wydolności? Czy to nie czasy na intuicję, serce, poleganie, zależność ? Zamiast myślenia, algorytmu, indywidualizmu i niezależności. Czy aby nie trzeba będzie rezygnować z ilości na rzecz przetrwania zamiaru? Tylko pytam, nic nie wiem. Żyję przecież w świecie VUCA.
PS.
Obyście żyli w ciekawych czasach, mówi Chińskie przysłowie, czy też jak niektórzy mówią przekleństwo.
Wybieram doceniać to, co mam zamiast patrzeć na to, czego nie dostaję. Przede mną dalszy proces, potrzebuję siebie w możliwie najlepszej kondycji fizycznej i świadomości.
Bartosz Płazak
Powiązane
Co najmniej zauważać. Czyli rzecz o nauczycielach i o trudnościach w pracy z ludźmi.
Nie wiem jak Wy, ale ja nie lubię za bardzo...