Rozwój osobisty jest częścią kultury psychologicznej, która zawładnęła światem zachodnim w drugiej połowie XX w. Jej główne założenia odzwierciedlają indywidualistyczny charakter cywilizacji zachodnioeuropejskiej, w której prawa jednostki, jej dobrostan i dążenie do szczęścia stają się podstawowym imperatywem kulturowym. Jeśli czegoś chcesz to masz prawo to mieć. Nic nie może cię ograniczać z wyjątkiem praw innych jednostek, które mają swoje aspiracje i dążenia.
Dzisiaj rozwój osobisty jest prawdziwym fetyszem psychologicznie zorientowanych konsumentów bogatego świata. Trzeba nieustannie siebie doskonalić, lepiej się komunikować, dbać o swoje prawa, realizować siebie i mieć jeszcze więcej przyjemności z życia. Czy coś tu może być nie tak?
James Hillman, wybitny terapeuta zorientowany ekopsychologicznie pisze “Psychoterapia istnieje od lat, ludzie stają się coraz wrażliwsi, a jednak świat ma się coraz gorzej. Być może nadszedł czas, żeby się nad tym zastanowić”.
Wydaje się, że głównym grzechem zjawiska pod nazwą rozwój osobisty jest bezkrytyczne wzmacnianie tendencji indywidualistycznych wśród uczestników różnorodnych warsztatów i treningów. Zachodni indywidualizm jawi się jako znaczące zachwianie równowagi między kategoriami “ja” i “my”. A to oznacza, że ludzie w dużym stopniu odcięli się od istotnego obszaru wsparcia społecznego, które było dostępne w dawnych czasach i jednocześnie określało to, kim jednostka jest. Zachodni indywidualizm stawia też coraz bardziej wygórowane wymagania wobec ludzi. Dzisiaj “dobrze przystosowany” oznacza osiągający sukces, a nawet najlepszy. Jednak ilu może być tych najlepszych? Społeczne naciski próbują uczynić z nas wyjątkowe pod każdym względem osoby, podczas gdy zwykły rachunek i realistyczne oceny wskazują, że na samym szczycie mogą znaleźć się tylko nieliczni. W ten oto sposób człowiek bierze na siebie ogromny ciężar sprostania rosnącym wymaganiom z jednocześnie powiększającym się obszarem rywalizacji z innymi. Poza tym w rozwiniętych społeczeństwach dramatycznie rozpowszechnił się “mit wysokiej samooceny”. Oznacza on, że współcześni rodzice robią wszystko, by ich dzieci czuły się zawsze dobrze i miały wyłącznie pozytywne przekonanie na własny temat. Ta tendencja, choć wydaje się być czymś naturalnym, prowadzi do wielu niekorzystnych konsekwencji. Opiera się ona bowiem na zakłamywaniu rzeczywistości. Nie ma tutaj znaczenia, czy poczucie własnej wartości jest oparte na uzasadnionych czy nieuzasadnionych przesłankach – celem jest maksymalizowanie tego poczucia. Tak oto dzieci w Stanach Zjednoczonych myślą wprawdzie, że są najlepsze i wyjątkowe, choć w konkretnych sytuacjach życiowych coraz trudniej im sprostać realnym okolicznościom. Mimo że posiadają wysokie poczucie własnej wartości, to jest ono niezwykle kruche i niestabilne, i nie może być inaczej, skoro nie jest oparte na rzeczywistych przesłankach.
Ostatecznie tam, gdzie jest coraz więcej indywidualizmu, jest też coraz więcej odcięcia od szerszego kontekstu społecznego i przyrodniczego. Zostajemy samotni pośród innych samotnych, otoczeni przez obcą i pozbawioną dla nas znaczenia przyrodę, o którą w coraz mniejszym stopniu się troszczymy.
Wobec powyższych faktów potrzebujemy prawdziwego przełomu w myśleniu o człowieku i jego rozwoju. W proponowanych przez nas formach pracy w ramach rozwoju osobistego powinniśmy większy akcent kłaść na prawdziwie holistyczne podejście, w którym człowiek widziany jest zawsze w szerokim kontekście innych ludzi, przestrzeni kulturowej i przyrodniczej.
Naszym zadaniem jest przede wszystkim ukazywać nasze powiązania z całym światem, odkrywać głębokie związki z sobą, innymi oraz otaczającym nas środowiskiem: oceanami, powietrzem, rzekami, lasami, wilkami i dżdżownicami.
W dawnych czasach wszystkie psychologie były ekopsychologiami. Dzisiaj potrzebujemy prawdziwej rewolucji psychologicznej, by nie obudzić się samotnie w zniszczonym przez nas świecie.
Ryszard Kulik
Powiązane
Pracując z ludźmi w obszarze rozwoju...