Dylemat jest. Bo przecież mowa w tej pracy o miłości (jako postawie wobec drugiej osoby), współczuciu, o zauważaniu, o dbaniu o potrzeby, o byciu dla uczestnika.
Kiedy zatrzymuję się nad poszukiwaniem głębszej warstwy, odnajdywaniem prawdy kryjącej się za zasłoną burzliwej dyskusji, bywa, że słyszę , że nie trzeba. Bo tak jest fajnie, wystarczająco i po co się zagrzebywać. Nuta prawdy jest. Jednak jest też porządek w tle, na który się umówiliśmy, umawiając się na osiąganie celów. Ja słyszę jak ten porządek z tła mówi wróćcie do mnie… Jest też dziwne pole wokół takich zdarzeń. Jakby niechętnie się zajmujemy tym czym się zajmujemy, a z pozoru zaangażowani jesteśmy. Może nie widzimy sensu? Związku z celem? A może go nie ma? Jestem wciąż zdania, że poczucie sensu pracy z grupą leży blisko celu warsztatu. Sens mogą mieć też inne rzeczy (interpersonalna, odkrycia wewnętrzne, wymiana wokół tematu, wspólnota, radość bycia czy nawet konfliktowanie się w słusznej sprawie). One jednak i ich sens mają mieć miejsce na drugim planie, za celem. Taki widzę porządek. I się go trzymam. Z reguły niezależenie od tego czy to godziny, dni czy miesiące pracy, ilość osób zauważających wartość tego porządku rośnie względem początku.
Poruszanie się w kierunku porządku, mimo wchodzenia w procesy grupowe, procesy indywidualne, wątki merytoryczne budujące całość wyniku jest moim przewodnikiem. I to z tego miejsca odpowiadam na pytanie: skąd wiesz co robić, a czego nie? Zajmuje to trochę czasu żeby się poukładać w sobie do jasności. Jest to też proces bardzo rozwojowy. Polecam. Najlepiej służy temu wielość grup i ilość czasu spędzonego na prowadzeniu warsztatów. Ilość i jakość dylematów jakie przyjdzie rozwiązać jest bowiem tak duża, że nie sposób nie osadzić się w sobie i w kontakcie z celami, nie sposób nie nauczyć się odróżniać tego co ma sens i wartość, od tego co ich nie ma.
Trzymanie porządku jest więc energochłonne na początku. Czym jednak bliżej siebie jestem i czym bliżej jasności tego, że to ja prowadzę i że nie ma idealnego wariantu warsztatu, że mam jakiś styl i łączę ze sobą to co miękkie, ulotne, z tym co twarde i konkretne, tym łatwiej mi wiedzieć dokąd prowadzę i jakim narzędziem to w danym momencie zrobić. A stąd już tylko krok do trafnych interwencji, instrukcji, analiz, podsumowań, konfrontacji, wzmocnień, uogólnień, zbliżania się i oddalania w swobodzie własnych decyzji.
Po jakimś czasie praktyki przyszedł też porządek działania i niedziałania. O ile niedziałanie służy temu na co się umawiamy, to najlepiej nie działajmy. Wu wej, róbmy tylko to, co najbardziej potrzebne. Odsuńmy to co zbędne, skupmy się nad tym co nas przyciąga, co daje poczucie wzrostu i sensu, skupmy się nad tym, żeby to co robimy możliwie każdemu uczestnikowi z osobna przynosiło wartość dla niego najlepiej podaną, strawną, zakomunikowaną, przez niego zaimplementowaną.
Za nim pojawiła się akceptacja tego, co ludzie w lęku robią, co ma często dość trudne oblicze. Sposoby reagowania, przeprowadzania przez trudności, uspokajania sytuacji czy też omijania tego co ryzykowne przychodzą same kiedy przewodnikiem (porządkiem) zaczyna być współczucie, miłość, akceptacja tego co inne. Porządek celu i sensu warto trzymać z tego miejsca. Wtedy łatwiej jest wszystkim, osiąganie i nieosiąganie jest po prostu wyborem, a współuczestnictwo i bliskość mają łatwiejszą ścieżkę do zaistnienia w grupie.
Dalej przyszła prostota nieociosanego kloca, taoistycznego Pu. Więc kiedy mogę być jaki jestem w sobie, inni mogą też być bardziej. Chodzi o to, by wspierać realizację bieżącego celu i to co celem jest zawsze w pracy warsztatowej, czyli wzmacnianie osób. Kiedy ja mogę być sobą, Tobie też może być łatwiej Uczestniku. Porządek bycia jakim jestem, Pu-szcza. Puszczanie zatem jest kolejnym porządkiem. Lubię go coraz bardziej. Okazuje się na przykład, że ludzie wcale nie potrzebują takiego porządku w przedmiotach na sali pracy jakby się mogło wydawać w jakimś profesjonalnym ujęciu. Bardziej potrzebują czuć się swobodnie. A temu nadmiar napinki na ułożone elegancko poduszki i kocyki nie służy 😉 Więc porządek nieociosania wzmacnia od-puszczanie. Ono z kolei wzmacnia osiąganie celów. (Może) jak się ludzie wyluzują to im łatwiej?
Porządkuj Się, znaj swój porządek, buduj nowy porządek, kłaniaj się staremu, bo tu Cię przyprowadził.
Bartosz Płazak
Powiązane
Bliżej siebie: F jak figura, czyli skąd to się Fzięło ….
F jak figura, czyli skąd to się Fzięło...
Nieobecni mają głos. Prawda czy fałsz?
O tych których nie ma. Właściwie nie ma...